Berliński festiwal, jeden z wielkiej trójki – obok Wenecji i Cannes – rzeczywiście zapowiada się imponująco. W ciągu dziesięciu dni publiczność zobaczy ponad czterysta filmów. W Konkursie Głównym znalazły się produkcje takich reżyserów, jak m.in. Isabel Coixet, Fatih Akin, François Ozon czy Agnieszka Holland. Na czele jury – francuska aktorka Juliette Binoche. Spróbujmy jednak uzmysłowić sobie skalę tego wydarzenia.
Zoo Palast i Krematorium
Berlin ma teraz oficjalnie 3,5 miliona mieszkańców. Na zeszłorocznym 68. Berlinale było prawie pół miliona widzów. Żyje nim intensywnie całe miasto. Jeszcze w 1999 roku serce Berlinale przeniosło się na Potsdamer Platz do nowoczesnego centrum, które tam powstało po połączeniu Berlina Wschodniego i Zachodniego. Jak mówi mieszkająca w Berlinie od trzydziestu lat Agata Lewandowski: ,,Berlinale dla mnie to taki stan wyjątkowy myśli i duszy. Czasem czuję się trochę na festiwalu filmowym jak podczas sesji w trakcie studiów. Czyli żyje od jednego do następnego filmu i zapominam o całym pozostałym świecie. Tak jak żyło się od egzaminu do egzaminu, a świat zewnętrzny nie istniał”.
Jak się da zauważyć, na Berlinale wszyscy udają się ze specjalnym nastawieniem. W dzisiejszych czasach istnieje potrzeba kina, które pozwoli inaczej spojrzeć na ludzi i kraj. Inaczej niż patrzą media. Filmy potrafią gruntownie zmienić percepcję świata, który przebudowuje się na naszych oczach. Tego ducha festiwalu, gdy reżyserzy zaczynają kierować naszą wyobraźnią, da się odczuć w dawnym głównym kinie Berlinale – Zoo Palast, które jest położone w centrum Berlina, niegdyś Zachodniego, niedaleko stacji metra Zoologischer Garten. Zoo Palast był głównym kinem Berlinale od 1957 do 1999 roku. W ostatnich latach został odnowiony, ale zachował swój niepowtarzalny styl lat 50-tych i jak zaznacza Agata Lewandowski, dziś jest rodzajem kina luksusowego. Tuż obok Zoo Palast znajduje się na nowo odbudowane w stylu lat 50-tych centrum handlowe BIKINI, gdzie można kupić produkty niemieckich designerów i wypić kawę z widokiem na berliński ogród zoologiczny. Zoo Palast to ważny i miły kawałek historii Berlina Zachodniego.
Miejsc, które pozwolą inaczej spojrzeć na to miasto, jest wiele. Chociażby chiński bar przy Stresemannstrasse. Jak zdradza nam krytyk filmowy Krzysztof Kwiatkowski, można spotkać tam ludzi kina, wręcz stałych bywalców festiwalu. Tak naprawdę w tym barze nie ma niczego klimatycznego, nie oferuje szczególnie dobrego jedzenia, ale właśnie mieści się dokładnie naprzeciwko Martin Gropius Bau, gdzie odbywają się targi. I właśnie tam w czasie lunchu ustawia się kolejka dystrybutorów, producentów i innych reprezentantów branży, którzy czekając na swoje sajgonki rozmawiają o kinie, a czasem i wymieniają wizytówki, znajdując biznesowych partnerów.
Jeśli lubicie miejsca nietypowe, też coś się znajdzie. Sekcja Forum zawsze organizuje coś w budynku dawnego krematorium w dzielnicy Wedding. To niesamowita przestrzeń z fantastyczną akustyką, gdzie koncerty zmieniają się w obezwładniające i otulające doświadczenia.
Co z bezpieczeństwem? Od czasu zamachu na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie w 2016 roku, wzmocnione są środki bezpieczeństwa na wszystkich imprezach w stolicy Niemiec. Jak mówią sami berlińczycy, to widać i czuć. Tak było w tym roku podczas adwentu przy Breitscheidplatz, czyli miejscu, gdzie doszło do zamachu. Wszędzie były wzmocnione ogrodzenia i stały specjalne płyty betonowe. Zresztą Zoo Palast znajduje prawie naprzeciwko Kaiser-Wilhelm-Gedächtniskirche – kościoła będącego symbolem religii, kultury i tradycji Berlina i Niemiec, do którego kierował się sprawca zamachu. Nazwiska 12 osób, które wtedy zginęły, są na schodach tego kościoła i berlińczycy przez cały rok składają tam symboliczne kwiaty i pamiętają. Ale jak zaznacza A. Lewandowski, nie poddają się negatywnym emocjom i nie dają się zastraszyć, bo to jest jedyny sposób, żeby funkcjonować teraz normalnie w dużych miastach europejskich. Tym bardziej więc warto podczas Berlinale zajrzeć do kultowego już kina Zoo Palast.
Filmowe biografie w Konkursie Głównym
Po Berlinale zawsze można się spodziewać filmów, których twórcy komentują współczesną rzeczywistość, dotykając jej najbardziej palących problemów. Jak zauważa K. Kwiatkowski, w tym roku wyjątkowo będzie czuło się inspirację prawdziwymi historiami. W Konkursie Głównym znalazło się sporo filmowych biografii, w których zapewne odbije się turbulentny wiek XX. Mamy tam nowy film Agnieszki Holland „Mr. Jones”. Opowiada historię młodego dziennikarza, który w latach 30. jako pierwszy opisał Wielki Głód na Ukrainie. Reżyserka mówi o zdradzie Zachodu i obojętności wobec wybuchu czegoś potwornego. Aktualne jak nigdy. I tutaj odczuwamy siłę reżyserów, że właśnie poprzez sztukę, poprzez film, potrafią zwrócić uwagę na przemilczane sprawy, odkrywać na nowo historie i wstrząsać opinią publiczną. Ten film to przecież historia Garetha Jonesa, korespondenta Western Mail w 1933 roku w ZSRR. Mężczyzna miał przeprowadzić wywiad ze Stalinem, ale zajął się tematem Hłodomoru – tego strasznego Wielkiego Głodu wywołanego sztucznie na Ukrainie, w czasie którego zginęło od 6 do 10 milionów ludzi. Obok tak sławnych aktorów jak James Norton czy Vanessa Kirby i Peter Sarsgaard, Holland zaangażowała do filmu polskich aktorów – Krzysztofa Pieczyńskiego, Patrycję Volny, Michalinę Olszańską oraz Beatę Poźniak. Jak zaznacza A. Lewandowski, tylko taka reżyser jak Agnieszka Holland, mając w sobie uwrażliwienie na Wschód, może zrealizować tak ważny film. Ważny, bo Zachód nie ma pojęcia o tej tragicznej historii, która była rodzajem ludobójstwa.
Łukasz Maciejewski, filmoznawca, członek Europejskiej Akademii Filmowej, dodaje, że Agnieszka Holland zawsze była homo politicus, sprawy społeczne, dyskusje historyczne interesowały ją w tym samym stopniu, co człowiek. Tak jest i tym razem. A Polska od lat jest obecna na Berlinale i ustawia coraz wyższą poprzeczkę. Z tym festiwalem już się kojarzy takie nazwisko jak Małgorzata Szumowska. Polscy reżyserzy tworzą kino zaangażowane. Pamiętajmy jednak, że wielkie sukcesy w Berlinie odnosili także Wojciech Marczewski, Janusz Zaorski, oczywiście Andrzej Wajda. Ostatnio zwrócił na siebie uwagę również Tomasz Wasilewski.
Poza filmami, gwiazdami na czerwonym dywanie, w Berlinie dzieje się o wiele więcej. Wspomnianych wyżej 400 tytułów podzielonych jest na sekcje: Panorama, Generation, Perspektive Deutche Kino, Culinary Cinema, czy też Berlinale Talents. Na targach branżowych zobaczymy w tym roku stoisko z hasłem „Challange Accepted“. To litewscy twórcy usiłują przekonać kolegów z innych państw, że Litwa jest przyjaznym krajem do kręcenia filmów. Kuszą ulgami podatkowymi dla zagranicznych produkcji filmowych. Od tego roku w wysokości już 30 %. Zresztą praktyka ostatnich lat pokazała, że litewską scenerię już pokochały ekipy BBC i HBO.
Prezentacja „Polish 30% Cash Rebate”
Polska również ma coś do zaoferowania. Od tego roku w Polsce wchodzi w życie ustawa o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej. Aby przybliżyć zagranicznym przedstawicielom branży filmowej zasady funkcjonowania nowego mechanizmu, odbędzie się prezentacja poświęcona zachętom.
W ramach pokazów specjalnych uczestnicy festiwalu obejrzą współfinansowaną przez Polski Instytut Sztuki Filmowej amerykańsko-polską koprodukcję „Kto napisze naszą historię”. Podczas konferencji prasowej dyrektor Berlinale Dieter Kosslick powiedział: „Każdy, kto jeszcze nie widział tego filmu, po prostu musi go zobaczyć”.
Berlinale potrwa do 17 lutego. 196 premier światowych, a w tym 20 filmów w Konkursie Głównym. Owszem, można w tym wszystkim się pogubić, ale… jak mówią berlińczycy… jest coś, na to warto zwrócić uwagę. A mianowicie warto poznać język filmu Fatiha Akina, który urodził się w tureckiej rodzinie w Hamburgu i jest „cudownym dzieckiem niemieckiego kina” właśnie poprzez wielokulturowość. Wielu czeka na premierę jego najnowszego filmu Złota Rękawiczka (Der Goldene Handschuh/The Golden Glove), opowiadającego historię seryjnego mordercy z lat 70. w Hamburgu (mieście, gdzie urodził się i dorastał Akin). Agata Lewandowski, jako berlinianka poleca też ikonę nowej fali kina francuskiego, ponad 90-letnią Agnès Vardę, która podkreśla, że nadal chce być aktywna twórczo i przygotowała na tegoroczne Berlinale premierę swojego najnowszego filmu Varda par Agnès (Varda by Agnès).
Na Berlinale nie brakuje tematów. Najczęściej komentuje się filmy z Konkursu Głównego, ale są inne mniej znane sekcje – Berlinale Shorts czyli Krótkie Metraże. Bloki złożone z tych filmów, są realizowane przez twórców z całego świata. I są to z reguły młodzi twórcy, więc filmy mają nieskażony zewnętrznymi wpływami punkt widzenia i młodą energię, która działa orzeźwiająco na widza.
Co jeszcze warte naszej uwagi? Sekcja Generation, która poświęcona jest filmom młodego widza. Niestety filmów dla dzieci i młodzieży ciągle brakuje w Polsce, ale na szczęście w tym roku mamy swoją polską reprezentację w sekcji Generation 14 plus – animacja Joli Bańkowskiej pt. Story. To kilkanaście scenek opowiadających o przenikaniu się codzienności ze światem cyfrowym. Widzimy tam ludzi zagubionych i samotnych. Jola Bańkowska ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, ale na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii. Berlinale jest dowodem, że można tam spotkać twórców z całego świata. Agata Lewandowski, która jest też dyrektorem Festiwalu Filmowego Emigra, pokłada nadzieje, że da się pokazać jej film na 7. EMIGRZE w Warszawie 25-27 października w Warszawie, bo podobnie jak Agnieszka Holland, Jola Bańkowska jest też twórcą w pewnym stopniu emigracyjnym.
European Shooting Star 2019
I jeszcze. Dawid Ogrodnik otrzymał tegoroczny tytuł European Shooting Star wraz z dziewięcioma innymi młodymi europejskimi aktorami. Shooting Stars to specjalny program stworzony przez European Film Promotion (EPF), którego celem jest promowanie młodych i utalentowanych aktorów europejskich.
69. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie dopiero się rozkręca. Potrwa do 17 lutego.