80. rocznica wyzwolenia Auschwitz. „Nas zawsze była maleńka mniejszość, została tylko garstka”

Ocalały Marian Turski podkreślił podczas poniedziałkowych uroczystości 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, że osób takich jak on pozostaje przy życiu już tylko garstka. Dodał, że powinniśmy skierować myśli ku milionom ofiar, które "nigdy nam nie powiedzą, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada". Byli więźniowie KL Auschwitz: Janina Iwańska, Tova Friedman i Leon Weintraub, zabierają głos podczas głównej uroczystości 80. rocznicy wyzwolenia tego największego z niemieckich obozów. Uczestników ceremonii powitał Marian Turski, także ocalały z Auschwitz.

PAP
80. rocznica wyzwolenia Auschwitz. „Nas zawsze była maleńka mniejszość, została tylko garstka”

fot. PAP/Łukasz Gągulski

Główna ceremonia rocznicowa odbywa się przed historyczną bramą główną byłego obozu Auschwitz II-Birkenau. Zgromadziła ok. 3 tys. osób, wśród nich reprezentantów ponad 60 państw i organizacji międzynarodowych. Witając zgromadzonych, Turski przypomniał o przypadającym tego dnia Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Wspomniał, że ocalali często są proszeni o podzielenie się swoimi wspomnieniami. „Nas była zawsze maleńka mniejszość. Nas, którzy przeszliśmy w swoim czasie pozytywną selekcję, było bardzo niewielu. A tych, którzy doczekali wolności, było zupełnie niewielu. A teraz została tylko garstka. Dlatego sądzę, że nasze myśli powinniśmy skierować ku olbrzymiej większości, ku milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada” – powiedział.

Członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej zwrócił uwagę, że w świecie współczesnym obserwujemy „wielki wzrost antysemityzmu, a to przecież antysemityzm doprowadził do Holokaustu”.

„Deborah Lipstadt nazwała to tsunami antysemityzmu. A to właśnie jej odwaga, uporczywość i wytrwałość w walce z zaprzeczaniem Holokaustowi zakończyła się sukcesem po wygranym w Londynie procesie z Davidem Irvingiem. Nie bójmy się wykazać takiej samej odwagi dzisiaj, gdy Hamas czyni próby zaprzeczania masakrze 7 października. Nie bójmy się przeciwstawiać teoriom spiskowym, że wszystko, co złe na świecie, jest skutkiem zawiązania spisku przez nieokreślone grupy społeczne, a Żydzi są tu często wymieniani” – zaapelował.

Turski przypomniał, że od setek lat „mieszkały i żyły obok siebie różne narodowości lub grupy etniczne”.

„Uprzedzenia, hejtowanie, nienawiść doprowadzały do konfliktów zbrojnych między tymi sąsiadującymi narodami i grupami etnicznymi. Kończyło się to zawsze przelewem krwi. Ale są na szczęście doświadczenia pozytywne, gdy obie strony dochodzą do wniosku, że nie mają innego sposobu zapewnienia spokojnego, bezpiecznego życia swoim dzieciom, wnukom, przyszłym pokoleniom niż doprowadzenie do kompromisu. Powołam się na dwa przykłady z Europy – Niemcy i Francuzi, Polacy i Litwini. Powtórzę: nie bójmy się przekonać samych siebie, że trzeba mieć wizję nie tylko tego, co dziś jest, ale tego, co będzie jutro, za kilkadziesiąt lat” – podsumował.

Marian Turski urodził się 26 czerwca 1926 roku w Druskienikach w rodzinie polskich Żydów. Po wybuchu wojny wraz z rodziną znalazł się w getcie łódzkim. Jego bliscy zostali wywiezieni do Auschwitz. Mariana Turskiego w pewnym stopniu chronili przyjaciele z podziemnej organizacji Lewica Związkowa, do której należał. Został deportowany dopiero w sierpniu 1944 roku, jednym z ostatnich transportów do Auschwitz z łódzkiego getta. W styczniu 1945 roku przeżył Marsz Śmierci do Buchenwaldu, a w kwietniu, gdy do obozu zbliżały się wojska amerykańskie, drugi marsz do Theresienstadt. Tam, chory na tyfus, doczekał wyzwolenia przez wojska sowieckie. Po wojnie zamieszkał w Warszawie. Od 1945 roku działał w młodzieżowej organizacji PPR, a następnie pracował w wydziale prasy PZPR. Od 1958 roku kierował działem historycznym tygodnika „Polityka”. Turski jest członkiem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, organu doradczego premiera RP w sprawach ochrony i zagospodarowania terenów byłego obozu Auschwitz oraz innych miejsc zagłady leżących w granicach Polski.

Trudno jest policzyć dokładnie, ile osób zginęło w Auschwitz. Zdarzało się, że przywożono więźniów z innych państw i bez rejestracji przeprowadzano do komór gazowych i krematoriów – powiedziała podczas uroczystości 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz ocalała Janina Iwańska.

„Trudno jest nawet policzyć dokładnie, ile osób w tym obozie zginęło, ponieważ większość była rejestrowana, miała swoje numery, oznaczenia, ale było i tak, że przywożono więźniów z innych państw i w ogóle bez rejestracji, bez niczego przeprowadzano bezpośrednio do komór gazowych i krematoriów. Mniej więcej liczy się, że około miliona Żydów zostało zamordowanych w ten sposób, że bezpośrednio szli z rampy do komór gazowych, ale nikt nie wie, ile naprawdę ich zginęło” – powiedziała Iwańska.

Opowiadała także o momencie wyzwolenia obozu. „To święto, które dzisiaj obchodzimy, że wreszcie działalność obozu koncentracyjnego się zakończyła, to właściwie w tym obozie było niewiele osób. Niemcy byli tak perfidni, że wiedząc, że już front się zbliża, oni jeszcze się zawzięli tak, że postanowili więźniów wyprowadzić z obozu i zaprowadzić do innych obozów, zostali tylko ludzie chorzy, dzieci, matki ciężarne” – mówiła ocalała.

Zaznaczyła, że Auschwitz przechodziło metamorfozy – „od zwykłego więzienia, aż do fabryki śmierci, właściwie mordowni ludzi”.

Była więźniarka zwróciła uwagę, że po zakończeniu II wojny światowej wiele osób wieszczyło, że to zło się już więcej nie powtórzy, ale byli jednak tacy, którzy przewidywali, że to, co się działo w czasie wojny, może się powtórzyć, bo „ludzie stali się tacy nieludzcy”.

Janina Iwańska urodziła się 12 czerwca 1930 roku w Warszawie. W czasie Powstania Warszawskiego ocalała z rzezi Woli. Została deportowana do Auschwitz 12 sierpnia 1944 roku. Była bez rodziców. W obozie Niemcy więzili ją aż do jego ewakuacji w styczniu 1945 roku. W Marszu Śmierci przeszła w kolumnie z innymi więźniami do Wodzisławia, a stamtąd przewieziono ją otwartymi wagonami przy trzaskającym mrozie do KL Ravensbrück. Potem została przetransportowana do Neustadt-Glewe, gdzie 2 maja doczekała wyzwolenia. Po wojnie wróciła do Warszawy. Jej najbliżsi przeżyli. Na studiach farmaceutycznych uzyskała tytuł doktora.

Zdaniem ocalałej z Holokaustu Tovy Friedman mamy obowiązek ostrzegać i uczyć, że nienawiść rodzi tylko więcej nienawiści. Jak powiedziała podczas obchodów 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, wszyscy muszą obudzić sumienie, by zło nas nie zniszczyło.

Friedman w swoim wystąpieniu zwracała uwagę, że uczestnicy uroczystości przybyli, by opłakiwać, wspominać i uczcić pamięć narodu żydowskiego brutalnie mordowanego przez nazistów.

„Jesteśmy tutaj również, aby ogłosić oraz przysiąc, że nigdy, przenigdy nie pozwolimy, aby historia się powtórzyła” – podkreśliła.

W jej odczuciu należy „obudzić nasze zbiorowe sumienie, aby przekształcić przemoc, gniew, nienawiść i złą wolę, które tak potężnie opanowały nasze społeczeństwo, w bardziej humanitarny i sprawiedliwy świat, zanim te negatywne siły nas zniszczą”.

Tova Friedman, przemawiając podczas ceremonii, dzieliła się swoimi przeżyciami.

„Pamiętam, gdy jako pięcioipółletnie dziecko obserwowałam ze swojej kryjówki w obozie pracy w Starachowicach, jak wszyscy moi mali przyjaciele zostali wyłapani i zawiezieni na śmierć. (…) Kiedy wszystkie dzieci zniknęły, (…) zastanawiałam się: „Czy jestem jedynym żydowskim dzieckiem na świecie?”” – wspominała.

Krótko potem jej rodzina też została wywieziona.

„Załadowano nas do wagonów bydlęcych. Oddzielono mężczyzn od kobiet. To był pierwszy raz, kiedy widziałam, jak mój ojciec płacze. Do tej pory byliśmy razem bez względu na okropności, które miały miejsce, ale teraz mój ojciec został wysłany do Dachau, a moja matka i ja do Auschwitz-Birkenau” – wspominała.

Ocalona mówiła o pierwszych chwilach w obozie. „Niebo było zasłonięte dymem, w powietrzu unosił się okropny smród, a wokół mnie stały rzędy nagich kobiet.

„Czego one szukają?” – zapytałam, stojąc nago i próbując uniknąć połyskujących zębów owczarków niemieckich. „Choroby”, odpowiedziała moja matka. „Jeśli ktoś jest chory…” Nie musiała kończyć. Wskazała na ciemny dym. Wiedziałam… nawet mając pięć i pół roku” – dodała.

Wspominała jeden z dni w obozie. Patrzyła, jak małe dziewczynki z pobliskiego baraku, płaczące i drżące, maszerowały do komory gazowej. 

„Miały na sobie łachmany, niektóre nie miały nawet butów i szły boso po śniegu. Były bardzo młode, miały może sześć lub siedem lat, ale z powodu głodu ich ciała były skurczone i wyglądały na jeszcze młodsze. Został po nich tylko popiół” – powiedziała.

Jak podkreśliła, w tamtym czasie była „ofiarą w moralnej próżni”. 

„Dzisiaj jednak wszyscy mamy obowiązek nie tylko pamiętać, ale także ostrzegać i uczyć, że nienawiść rodzi więcej nienawiści, a zabijanie więcej zabijania” – zaznaczyła.

Powiedziała również, że zemstą było „zbudowanie silnego kraju żydowskiego i zakładanie naszych rodzin w pokoju”.

„80 lat po wyzwoleniu świat znów pogrążył się w kryzysie. Nasze judeochrześcijańskie wartości zostały przyćmione na całym świecie przez uprzedzenia, strach, podejrzliwość i ekstremizm, a szerzący się wśród narodów antysemityzm jest szokujący dla nas, naszych dzieci i wnuków. Izrael, jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie, walczy o swoje istnienie i swój sposób życia. Opłakujemy nie tylko poległych żołnierzy i zakładników, ale także płaczemy z powodu zawirowań i niewiary w naszym społeczeństwie. Modlimy się o siłę, odporność i nadzieję” – powiedziała.

Tova Friedman urodziła się 7 września 1938 roku w Gdyni. Podczas okupacji przebywała z rodzicami w getcie Tomaszowie Mazowieckim, a następnie w obozie pracy w Starachowicach. Stamtąd z matką trafiły do Auschwitz II-Birkenau. W ostatnich dniach istnienia obozu ukryły się między zwłokami w szpitalu i doczekały nadejścia Armii Czerwonej. Przeżył także ojciec Tovy, który wrócił z obozu Dachau. Po wojnie mieszkali w Polsce, ale w 1950 roku wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. Tova została psychoterapeutką. Kierowała organizacją zajmującą się pomocą społeczną.

Apeluję do ludzi dobrej woli, w szczególności do młodzieży: bądźcie uczuleni na wszelkie przejawy nietolerancji, niechęci do różniących się kolorem skóry, wyznaniem czy orientacją seksualną – mówił ocalały Leon Weintraub podczas poniedziałkowych obchodów wyzwolenia KL Auschwitz.

Weintraub odczuwa wielki żal, że „w wielu krajach Europy, także i w naszym, bezkarnie maszerują osoby w uniformach zbliżonych do nazistowskich i głoszące hasła nazistowskie”.

„Osoby te dumnie nazywają się narodowcami, ale utożsamiają się z ideami głoszonymi przez niemieckich nazistów i ideologią, która pod znakiem złamanego krzyża mordowała tych, których uważała za „podludzi”. Ta ideologia (…) określa rasizm, antysemityzm i homofobię jako zalety. To dzieje się w naszym kraju, który (…) tak wiele wycierpiał podczas hitlerowskiej (…) okupacji” – podkreślił.

Ocalały zaapelował do ludzi dobrej woli, w szczególności młodzieży, by byli „uczuleni na wszelkie przejawy nietolerancji, niechęci do różniących się czy to kolorem skory, wyznaniem czy też orientacją seksualną”. Wskazywał, że współcześnie trudno odróżnić „potrzebę zaistnienia od zamierzonej i konsekwentnej polityki”. Dlatego – jak podkreślił – należy zachować czujność.

My, ocaleni, wiemy, że konsekwencją bycia obcym jest czynne prześladowanie, czego następstwa odczuliśmy radykalnie i na własnej skórze. Bierzmy więc na serio to, co głoszą wrogowie demokracji. Oni chcą naprawdę wprowadzić w życie hasła, które propagują, o ile uda im się dojść do władzy. Unikajmy błędu z lat 30., kiedy nie wierzono niemieckim nazistom, lekceważono ich zamiary stworzenia państwa wolnego od Żydów, Romów, ludzi o odmiennych poglądach i chorych, uznanych za niewartych życia. Proszę wszystkich o zwielokrotnienie wysiłków w przeciwdziałaniu poglądom, których skutki – ludobójstwo, dzisiaj tutaj upamiętniamy” – mówił.

Leon Weintraub powiedział zarazem, że współczesna wiedza o DNA udowadnia, że istnieje tylko jedna rasa ludzi: Homo sapiens.

„Tak więc teoria rasizmu, podstawowe założenie nazistowskiej ideologii, jest fałszywa, niezgodna z rzeczywistością” – dodał.

Zwrócił też uwagę, że rokrocznie ogromne kwoty przeznaczane są na zbrojenia.

„Pokojowe współżycie narodów nie kosztowałoby ani grosza. Ile by można było dobrego stworzyć za te wydatki” – zaznaczył.

Ocalały dziękował Muzeum Auschwitz za niestrudzoną działalność na rzecz zachowania pamięci o ofiarach nazistowskiej ideologii oraz zwalczanie uprzedzeń i wrogości wobec innych.

„Dopuścić, aby pamięć o milionach niewinnych ofiar uległa zapomnieniu, byłoby równoznaczne z ich wtórnym pozbawieniem życia” – przestrzegł.

Leon Weintraub opowiedział także swoją historię. Urodził się 1 stycznia 1926 roku w Łodzi. Przed wojną ukończył sześć klas szkoły.

„Zimą 1940 roku nastąpiła przymusowa przeprowadzka do utworzonego przez nazistów getta Litzmannstadt. (…) Ten trwający prawie pięć lat pobyt to ciężka praca oraz chroniczny, nieustający głód” – wspominał.

W sierpniu 1944 rok został wywieziony do Auschwitz II-Birkenau.

„Moją mamę i ciocię Ewę zamordowano w komorze gazowej w dniu przybycia do obozu. Ja przeszedłem selekcję na rampie. Po niej nastąpiła procedura pozbawienia nas człowieczeństwa. Począwszy od rozebrania do naga w łaźni i odebrania osobistych rzeczy, przez brutalne usunięcie wszelkiego owłosienia, często wraz ze skorą, co potwornie piekło potem przy dezynfekcji płynem z karbolem, i ubrania w łachy: spodnie, koszulę, kurtkę i drewniaki. Tak nas zdegradowano do przedmiotów jednorazowego użytku” – mówił.

Po kilku tygodniach zdołał się wydostać z obozu. Niezauważony przez kapo i esesmanów dołączył do grupy więźniów wybranych do pracy poza obozem. Trafił do Doernhau, podobozu Gross-Rosen, skąd w lutym 1945 roku w „marszu śmierci” został deportowany do KL Flossenbuerg, a później do kolejnych obozów. „Zostałem oswobodzony przez wojska francuskie w okolicy Donaueschingen 20 kwietnia 1945 roku” – powiedział.

Po wojnie został lekarzem. Mieszkał w Polsce. Ożenił się z Katją Hof. Doczekali się trzech synów. W lutym 1969 roku – z powodu wzrastającego w Polsce antysemityzmu – stracił pracę ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego w Otwocku. Wyjechał z rodziną do Szwecji, gdzie w 1970 roku zmarła jego żona. Kilka lat później ponownie się ożenił. Z Evamarią Loose ma córkę Emilię.

Główna ceremonia 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz rozpoczęła się o godzinie 16 w namiocie ustawionym przed historyczną bramą główną byłego niemieckiego obozu Auschwitz II-Birkenau. Zgromadziła około 3 tys. osób, wśród których są reprezentanci około 60 państw i organizacji międzynarodowych.

27 stycznia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Tego dnia 80 lat temu Armia Czerwona wyzwoliła obóz Auschwitz. Stał się on symbolem zbrodni popełnionej przez Niemców na Żydach, których w tym miejscu zgładzono około 1 mln. To także miejsce kaźni Polaków, Romów i osób innych narodowości.

PODCASTY I GALERIE