100 lat temu urodziła się Wisława Szymborska, poetka ery przedinternetowej

"Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy i o losie Szymborskiej podumaj przez chwilę" - zachęcała potomnych poetka, która w swoim własnym życiu z dużą nieufnością odnosiła się do nowinek technologicznych. 100 lat temu, 2 lipca 1923 r., urodziła się Wisława Szymborska, która perspektywę rozwoju sztucznej inteligencji łączyła z końcem sztuki.

PAP
100 lat temu urodziła się Wisława Szymborska, poetka ery przedinternetowej

W wierszu „Nagrobek” Szymborska zakłada, że w przyszłości „mózgi elektronowe” staną się codziennością. Sama jednak nie ekscytowała się specjalnie możliwościami, jakie daje ludzkości nowoczesna technika.

Michał Rusinek, jej sekretarz, wspomina w rozmowie z PAP: „Za życia Szymborskiej internet nie był jeszcze tak rozpasany jak dziś, ale też i samej Szymborskiej najwyraźniej nie był do niczego potrzebny. Zadowalała się maszyną do pisania. Gdy przychodziłem z laptopem, zawsze ją ostrzegałem, żeby mi nie wypaliła papierosem dziury w matrycy. Ona się dziwiła, dlaczego tę muchę, co łazi po ekranie, nawiguję +myszką+, nie rozumiała idei posługiwania się kursorem. Była generalnie wrogiem guziczków, gubiła się, gdy miała do czynienia z urządzeniem, którym steruje się przez ich naciskanie. Na przykład jej pilot do telewizora był poobklejany skrawkami taśmy klejącej, gdzie zaznaczone było, co i w jakich okolicznościach należy naciskać. Ale pilot to było jedyne takie urządzenie w jej domu, które jakoś zaakceptowała. Owszem, używała telefonu komórkowego, ale potrzebna była instrukcja, którą, kierując się moimi wskazówkami, sporządziła sobie sama – co i w jakiej kolejności naciskać, żeby komórkę w ogóle uruchomić”.

„Jedna rzecz ze świata nowoczesnej techniki ją jednak zachwyciła – czytnik e-booków, który jakaś firma przesłała jej do testowania. Idea, że można w takim pudełeczku zmieścić całą bibliotekę, wydała się jej bardzo pociągająca i praktyczna, było to dla niej rozwiązanie stałych problemów z pakowaniem książek na wyjazd. Mówiła, że bardzo chętnie miałaby w czymś takim encyklopedię. Ale tak naprawdę to myślę, że czytnik jej się spodobał, bo miał tylko dwa guziki” – zaznacza Rusinek.

Prof. Wojciech Ligęza, literaturoznawca, znawca twórczości Szymborskiej, zapytany przez PAP o stosunek poetki do perspektyw, jakie roztacza przed ludzkością sztuczna inteligencja, przytacza wiersz „Okropny sen poety”, o planecie, gdzie wszystko jest jak na Ziemi, zamieszkują ją istoty podobne do ludzi, posługujące się mową, ale „w zdaniach panuje tryb bezwarunkowy/ Nazwy do rzeczy przylegają ściśle./ Nic dodać, ująć, zmienić i przemieścić. Czas zawsze taki, jaki na zegarze./ Przeszły i przyszły mają zakres wąski. / Dla wspomnień pojedyncza miniona sekunda,/ dla przewidywań druga, która się właśnie zaczyna./ Słów ile trzeba. Nigdy o jedno za dużo,/ a to oznacza, że nie ma poezji/ i nie ma filozofii, i nie ma religii./ Tego typu swawole nie wchodzą tam w grę. […] Z uczuć – zadowolenie. I żadnych nawiasów./ Życie z kropką u nogi. I warkot galaktyk”.

Prof. Ligęza przypomina też wiersz „Wyznania maszyny czytającej” , którego bohater: „Ja, Numer Trzy Plus Cztery Dzielone Przez Siedem,/ słynę z rozległej lingwistycznej wiedzy./ Zdążyłem już rozpoznać tysiące języków,/ jakimi w swoich dziejach/posługiwali się wymarli ludzie”, ma problem ze zrozumieniem słów „uczucia”, „dusza”. Jednak największy kłopot ma ze słowem „jestem”. „Wygląda to na czynność pospolitą/ uprawianą powszechnie, ale nie zbiorowo/ w praczasie teraźniejszym/ w trybie niedokonanym/ choć, jak wiadomo/ dawno dokonanym”.

„Szymborska najwyraźniej obawiała się takiego całkowicie uporządkowanego świata, gdzie wszystko pozostaje pod kontrolą technologii. Uważała, że w takim świecie sztuka nie będzie miała racji bytu. +Przyznaj, że nic gorszego/ nie może się zdarzyć poecie./ A potem nic lepszego,/ jak prędko się zbudzić+ – zakończyła poetka wizję z wiersza. Pamiętam, jak kiedyś powiedziała o Stanisławie Barańczaku +On pisze na komputerze. To nieludzkie+” – wspomina prof. Ligęza. Naukowiec ma pewne obawy, czy nowe pokolenia, wychowane w zupełnie innym, wypełnionym technologiami cyfrowymi świecie, zrozumieją Szymborską. Na razie jednak, jak podkreśla, zainteresowanie publiczności „Wierszami wszystkimi” świadczy o tym, że jest ona dla czytelników zrozumiała i ważna.

Literaturoznawca zredagował niedawno wydany tom „Wiersze wszystkie” Szymborskiej. Dorobek poetki, która pisała niewiele i niechętnie, tylko w sytuacjach, gdy czuła, że rzeczywiście ma coś do powiedzenia, zapełnił jednak 700 stron książki. Pomimo tytułu pozornie zamykającego poszukiwania nieznanych wierszy Szymborskiej Ligęza nie wyklucza, że coś jeszcze uda się odnaleźć, zwłaszcza w materiałach zbieranych przez wydawnictwo Znak do kolejnego tomu Szymborskiej. Znajdą się w nim wiersze ludyczne, czyli frywolitki, lepieje, limeryki, czyli literackie zabawy Szymborskiej, które długo funkcjonowały w przestrzeni półprywatnej. „I tutaj spodziewałbym się nowych odkryć. Zapewne to nie jest tak, że proces zbierania całej twórczości Szymborskiej się zakończył, ale powiedziałbym, że jest to proces zaawansowany” – sądzi prof. Ligęza.

Michał Rusinek jest bardziej sceptyczny – uważa, że niemal na pewno nie znajdziemy już nieznanych wierszy Szymborskiej, która bardzo starannie niszczyła wszystko, co wydawało jej się nieudane, nie do końca odpowiadające jej wizji. „Na 99 proc. to już wszystko. Chyba że jeszcze coś się znajdzie w jej archiwum, ale mała szansa. Nie wiemy wszystkiego, bo są jeszcze do odczytania i do opublikowania jej listy – tam mamy nieco inny obraz Szymborskiej, zależy on zresztą od tego, z kim koresponduje” – zwraca uwagę Rusinek.

Czesław Miłosz mówił, że Szymborska w poezji przemawiała, „chowając swoje prywatne sprawy dla siebie, poruszając się w pewnej od nas odległości, ale zarazem odwołując się do tego, co każdy zna z własnego życia”.

Zadebiutowała w marcu 1945 r. wierszem „Szukam słowa”, opublikowanym w dodatku „Dziennika Polskiego” pt. „Walka”. Jej pierwszy tomik wierszy to „Dlatego żyjemy” (1952). Wydane w czasach apogeum stalinizmu wiersze noszą piętno swej epoki. Po latach Szymborska tłumaczyła się z akcentów socrealistycznych w swoich wczesnych wierszach, mówiąc, że w tamtym okresie sympatyzowała z ustrojem, bo „kochała ludzkość w całości, by po latach docenić wartość kochania poszczególnych jednostek”.

Już w wydanym w roku 1957 r. tomie „Wołanie do Yeti” widać charakterystyczne cechy poetyki Szymborskiej – aforystyczność i stosowanie paradoksu jako podstawowej figury retorycznej. Kolejne tomy jej wierszy to: „Sól” (1962), „Sto pociech” (1967), „Wszelki wypadek” (1972), „Wielka liczba” (1976), „Ludzie na moście” (1986), „Koniec i początek” (1993), „Chwila” (2002), „Dwukropek” (2005) i „Tutaj” (2008). Szymborska opublikowała zaledwie ok. 350 wierszy. Jej utwory zostały przetłumaczone na ponad 40 języków.

W 1996 r. odebrała literacką Nagrodę Nobla „za poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości”, co Stanisław Lem skomentował: „Wiśce się ten Nobel po prostu należał”. Konieczność wystąpień publicznych i popularność związana z Noblem okazały się tak trudne do zniesienia, że przyjaciele Szymborskiej dzielili jej życie na dwa etapy: przed „tragedią sztokholmską” i po niej. „Zniosła to z godnością” – podsumowywał przyjaciel poetki, Jerzy Illg.

Szymborska była wirtuozem słowa – podkreślają krytycy literaccy. Zwięzłość i trafność jej obrazowania poetyckiego sprawiła, że wiersze noblistki należą do najpowszechniej znanych i najczęściej cytowanych; niektóre z nich trafiły do języka potocznego. Najpopularniejszym chyba jej wierszem, który zrósł się z polszczyzną i cytowany jest czasami bez świadomości, że to poezja noblistki, jest utwór „Nic dwa razy”: „Nic dwa razy się nie zdarza/ i nie zdarzy. Z tej przyczyny/ zrodziliśmy się bez wprawy/ i pomrzemy bez rutyny […]”. Bardzo popularny jest też wiersz „Kot w pustym mieszkaniu”, w którym Szymborska, miłośniczka kotów, pisała po śmierci swego wieloletniego partnera i przyjaciela Kornela Filipowicza: „Umrzeć – tego nie robi się kotu. / Bo co ma począć kot /w pustym mieszkaniu […]”. W programie szkoły podstawowej przez wiele lat był wiersz „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, z którego pochodzi inny niezwykle popularny cytat: „Tyle wiemy o sobie, / ile nas sprawdzono”.

Sekretarz, który pojawił się w życiu poetki po Nagrodzie Nobla, Michał Rusinek, pracując nad przekładem „Piotrusia Pana”, odkrył, że Szymborska jest właśnie kimś takim, tylko w wersji żeńskiej – nie zamierzała dostosować swojego życia do oczekiwań innych. W ciągu wielu lat współpracy poznał różne jej dziwactwa i osobliwości. Poetka bardzo była przywiązana do przedmiotów codziennego użytku, a im bardziej były kiczowate, tym lepiej. Rusinek z sentymentem wspomina zwłaszcza „ohydny chiński termos”, z którym zawsze podróżowała. Także w niezwykle eleganckiej restauracji hotelowej w Sztokholmie prosiła co wieczór kelnera, żeby napełnił go wrzątkiem, co ten przyjmował ze źle maskowanym obrzydzeniem.

Jako sekretarz Rusinek musiał się przyzwyczaić, że jego „szefowa” – jak o niej czasem pisał – pali jak smok. Poetka nawet tłumaczyła się przed nim z nałogu – twierdziła, że palenie jest jej potrzebne do pisania wierszy. W literackich kręgach Krakowa plotkowano o tajemniczej sympatii, jaka połączyła noblistkę z championem boksu Andrzejem Gołotą. Jak opowiada Rusinek, przypadek sprawił, że pewnego dnia Szymborska i Gołota jedli w tej samej warszawskiej restauracji. Postawny bokser, zdobywca brązowego medalu na irzyskach olimpijskich w Seulu, wzbudził sensację, otaczała go chmara fotoreporterów, natomiast na skromną starszą panią – Wisławę Szymborską – nikt nie zwracał uwagi. Dało to sposobność przyjacielowi noblistki Bronisławowi Majowi – poecie słynącemu z poczucia humoru – do wygłoszenia żartu o ewentualnym związku poetki i boksera. Żart był powtarzany i zaczął żyć własnym życiem. Znajomi zaczęli ofiarowywać Szymborskiej oprawione portrety championa boksu, po kolejnej przegranej walce Gołoty noblistka odbierała serie telefonów pełnych wyrazów współczucia od znajomych zatroskanych, jak też przyjęła ten cios.

Ważną cechą poezji Szymborskiej była lapidarność – umiejętność zawarcia w kilku słowach treści, dla których inni poeci szukaliby formy długiego poematu: „Wolę siebie lubiącą ludzi/ niż siebie kochającą ludzkość” […] „Wolę kraje podbite niż podbijające” – pisała w wierszu „Możliwości”.

Inne oblicze poetyckiego talentu Szymborskiej objawiło się czytelnikom tomiku „Rymowanki dla dużych dzieci”, zbierającego owoce ulubionych przez poetkę zabaw konwencjami i słowami. Szymborska kochała formę limeryku i z lubością limeryki pisywała, zwłaszcza podczas długich podróży: „Na przedmieściach żył Singapuru / pewien słynny z przemówień guru. / Lecz raz wyznał mi z płaczem: / mam kłopoty z wołaczem / i do szczura wciąż mówię +szczuru+!”. Moskaliki natomiast to parodystyczne przeróbki zwrotki z utworu Rajnolda Suchodolskiego „Kto powiedział, że Moskale są to bracia nas, Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę przed kościołem karmelitów!”, co posłużyło poetce za kanwę całej serii parodystycznych wierszyków. Oto przykłady: „Kto powiedział, że Łotysze / używają ludzkiej mowy, / z listy zdrowych go wypiszę/pod murami Częstochowy”, czy też: „Kto powiedział, że Japońce / rozmawiają przy herbacie, / temu utnę wszystkie końce/w szczebrzeszyńskiej kolegiacie”.

Przyjaciele Szymborskiej, Elżbieta i Jan Pindlowie, wspominali, że już kilka lat przed śmiercią poetka wiedziała, że ma tętniaka aorty, ale nie chciała operacji. W listopadzie 2011 r. trafiła jednak do szpitala. Nie chciała rozmawiać o swojej chorobie, marzyła, żeby wrócić do domu, uporządkować papiery. Ostatnim tekścikiem, jaki napisała, była notka na skrzydełku książki „Osobliwy gość” tomu makabresek Edwarda Goreya: „Bywają ludzie nałogowo ponurzy. Dzięki Goreyowi trafiają na odwyk”. Ostatni żartobliwy czterowiersz, jaki poetka ułożyła, odnosił się do jej stanu po operacji: „Holendrzy to mądra nacja / bo wiedzą, co trzeba robić, / kiedy ustaje naturalna oddychacja”

Wisława Szymborska zmarła 1 lutego 2012 r., w domu, we śnie. W ciągu siedmiu lat, jakie minęły od jej śmierci, wiedza czytelników o prywatnym życiu poetki, tak starannie przez nią chronionym, znacznie się powiększyła. W 2016 r. ukazała się jej korespondencja z ukochanym – pisarzem Kornelem Filipowiczem. „Byliśmy ze sobą 23 lata. Cudowny człowiek, świetny pisarz. Nie mieszkaliśmy razem, nie przeszkadzaliśmy sobie. Byliśmy końmi, które cwałują obok siebie” – wspominała Filipowicza poetka.

Niedawno opublikowany tom „Wiersze wszystkie” zawiera utwory poetyckie Szymborskiej z lat 1945–2011. Układ jest chronologiczny – od pierwszych prób powojennych drukowanych w prasie i dopiero w roku 2014 ogłoszonych drukiem w tomie skomponowanym przez Joannę Szczęsną i zatytułowanym „Czarna piosenka” – do ostatniego zbioru „Wystarczy” z roku 2012. TO „w sumie książek poetyckich czternaście z dodanymi wierszami rozproszonymi oraz odczytanymi z maszynopisów i rękopisów utworami poetyckimi, z którymi czytelnicy zapoznają się po raz pierwszy, teksty niepublikowane, dotychczas rozproszone, nieznane, które nie mają ostatecznego imprimatur autorki, często niedokończone, spisane z rękopisów i maszynopisów” – jak mówi prof. Ligęza.

„Te uzupełnienia kanonu są ciekawe, gdyż wskazują kierunki artystycznych poszukiwań, nieraz korygowane bądź poniechane, zapowiadają późniejsze świetne realizacje, odsłaniają pomyłki, wreszcie – pozwalają wejrzeć w krystalizowanie się dojrzałego warsztatu poetyckiego” – podsumowuje badacz.

PODCASTY I GALERIE