Wilniuk pracujący w Japonii: Proces adaptacyjny był trudny

Tu wszyscy dokoła gdzieś biegną, jak siedzisz po prostu na ławce, to masz poczucie winy, że nic nie robisz – w rozmowie z zw.lt powiedział Jarosław Rokicki, doktor nauk ścisłych, który obecnie pracuje w Tokio w Integrative Brain Imaging Center (IBIC), National Center of Neurology and Psychiatry (NCNP). Młody naukowiec jest również wykładowcą architektury systemów komputerowych na filii UwB w Wilnie.

Ewelina Mokrzecka

Czy Litwa jest atrakcyjna dla naukowców?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie z kilku względów. W niektórych dziedzinach litewscy naukowcy mają jakieś wyniki. Na przykład litewskie lasery są dość dobrze znane w Japonii. Ale chodzi o to, że na Litwie w bardzo niewielu sferach ktoś coś robi na światową skalę. W Japonii rozmach jest większy, naukowiec ma o wiele szersze spektrum, gdzie może się odnaleźć i dlatego ten kraj, a nie Litwa jest o wiele bardziej atrakcyjny. Po pierwsze pod względem finansowym, po drugie pod względem możliwości i sprzętu, a także globalności projektów. Należy pamiętać, że jest to państwo, w którym żyje 130 milionów mieszkańców, a na Litwie są tylko 3 miliony. W związku z tym naukowcy mają o wiele większe możliwości. A czasem się nawet wydaje, że te możliwości są nieograniczone.

Japończycy pracują dużo, ale nie jest to praca intensywna. Dużo czasu spędzają po prostu na spotkaniach.

Nad czym konkretnie pracujesz w Japonii?

Obecnie badam chorobę Alzheimera. Pracuję nad danymi rezonansu magnetycznego. Moim zadaniem jest znalezienie sposobu wykrywania tej choroby. Na dzień dzisiejszy chorobę Alzheimera poznajemy po tym, jak człowiek zaczyna mieć problemy z pamięcią, jak występują u niego pewne oznaki zewnętrzne. Np. chory kładzie klucze do lodówki, zapomina, jak się gotuje jajka itd. Problem jednak polega na tym, że Alzheimer siedział w mózgu chorego już przez około 15 lat. Moim zadaniem jest właśnie wczesne wykrycie tego, zatrzymanie tej choroby przed wystąpieniem zmian w zachowaniu. Kiedy nasze neurony umierają, nie możemy ich odbudować. Możemy tylko powstrzymać chorobę, możemy konserwować mózg. Nie możemy odwrócić procesu.

Czy trudno było ci się odnaleźć w Kraju Kwitnącej Wiśni?

Początkowo chodziłem przez 4 miesiące do szkoły na kursy języka japońskiego. Nauczyciel powiedział mi potem, że się z kolegami założył o to, kto pierwszy wyleci z naszej grupy. To byłem ja. Podobno ze wszystkich byłem najgorzej przystosowany, miałem najtrudniejszy okres adaptacyjny. Zresztą przyznaję to.

Co masz na myśli?

Przeżyłem po prostu pewnego rodzaju „szok na ciało”. Straciłem 10 kg, odkąd przyjechałem. W sumie ciągle tracę 10 kg, jak tam przyjeżdżam.

Czy to był też szok kulturowy?

Tak. Na początku bardzo mi się w Japonii nie podobało. Mieszkałem daleko od szkoły, pokonanie trasy zajmowało mi ze dwie godziny, czyli cztery godziny dziennie spędzałem w pociągu. Szkoła się różniła od naszych. Zabierała mi absolutnie cały czas. Uczyliśmy się dziennie 20 wyrazów, czyli 5-10 chińskich symboli – może się wydawać, że to nic, ale to jest 5 dni w tygodniu po sześć lekcji. W pewnym momencie miałem w głowie po prostu kisiel. Nie rozumiałem nic z tego, czego mnie próbowano nauczyć. Później, kiedy zacząłem pracować w firmie, to się wszystko ustabilizowało. Zacząłem cieszyć się życiem, którego tryb zaczął się zbliżać do tego litewskiego. W ogóle w Japonii, a szczególnie w Tokio, jeżeli siedzisz na ławce, to masz poczucie winy, że nic nie robisz. Wszyscy dokoła gdzieś biegną – idziesz do kawiarni napić się kawy, a tam wszyscy pracują – ktoś uczy się angielskiego, ktoś coś liczy na kalkulatorze. Kawiarnia jest po prostu miejscem do nauki. Dla mnie, chłopaka, który przyjechał z tak powolnego państwa, jak Litwa, gdzie się wszystko odkłada na jutro, takie zachowanie było szokiem. Poza tym w Japonii bardzo ceni się punktualność.

Na wywiad się spóźniłeś…

Tak, wiem. To było 5 minut i w Japonii to by było nie do zaakceptowania.

Japończycy wiedzą m.in. o Sugiharze, słyszeli, że jakiś Japończyk buduje w Kretyndze ogród japoński, pewnego dnia mój dyrektor mnie pytał „dlaczego na Litwie jest tak dużo samobójstw?”

Czy można kogoś zwolnić z pracy z powodu spóźnienia się?

Nie, ale jeżeli się spóźnisz, to odliczą ci to z urlopu. Kiedyś się spóźniłem o 10 minut, bo była ogromna burza. Zabrali mi za to pół dnia urlopu…

Czy według ciebie ten system mógłby zadziałać na Litwie?

Nie sądzę. Japończycy pracują dużo, ale nie jest to praca intensywna. Dużo czasu spędzają po prostu na spotkaniach. Np. spotkanie laboratorium, następnie spotkanie działu, spotkanie piętra, dwóch pięter… Większość czasu schodzi właśnie na tego typu spotkaniach, gdzie większość osób po prostu śpi.

Ile godzin dziennie pracujesz?

Obecnie jest to praca naukowa, więc mój dzień nie wygląda tak jak typowy japoński dzień pracy w firmie. Wcześniej w korporacji pracowałem 8 godzin dziennie. Co ciekawe, kiedy po 8 godzinach dzwonił dzwonek, wszyscy od razu wstawali i wychodzili. Przed rozpoczęciem pracy natomiast robiliśmy gimnastykę, co mi nawet całkiem odpowiadało…

Czy Japończycy coś wiedzą o Litwie?

Tak. Jeżeli chodzi o geografię – ich znajomość jest dość niezła. Lubią podróżować, więc coś wiedzą… Kojarzą państwa bałtyckie. Całkiem nieźle znają geografię Litwy. Wiedzą, kim był Sugihara, słyszeli, że jakiś Japończyk buduje w Kretyndze ogród japoński. Pewnego dnia mój dyrektor zapytał mnie:„Dlaczego na Litwie jest tak dużo samobójstw?”.

Co cię zaskoczyło w Japonii?

Gdy jechałem do Japonii, specjalnie nic o niej nie czytałem, chciałem zacząć od ,,niezapisanej tablicy’’. Oczekiwałem natomiast, że zobaczę super-nowoczesne technologie, spotkam inteligentne roboty na ulicach i będę jeździć samochodami bezzałogowymi. Tymczasem kupienie telefonu komórkowego zajęło mi ponad dwa tygodnie. Najprostsze operacje zajmowały więc tam mnóstwo czasu, bo wiązały się z pisaniem nadmiernej ilości papierowych podań. A zamiast robotów zobaczyłem armie ubranych w takie same garniturki pracowników biur. W ogóle Japonia jest państwem bardzo konserwatywnym. Nowe technologie przegrywają tam z tradycją.

Dobrze zapamiętałem też komunikację miejską. Często po Japonii jeździłem autobusami nocnymi. Zawsze miałem jednak nadzieję, że będę siedział przy jakiejś miłej dziewczynie. Niestety zawsze trafiał mi się chrapiący mężczyzna. Opowiedziałem o swym „nieszczęściu” kilku przyjaciołom, którzy w końcu wyjaśnili mi, że w tym państwie zawsze będę siedział z mężczyzną. Kobiety nie usiądą przy nieznajomym, bo to jest… niebezpieczne! Ogólnie w Japonii sfery męska i żeńska w przestrzeni publicznej są od siebie odseparowane. W każdym pociągu są wagony, których mogą używać wyłącznie kobiety. Wynika to z tego, że w godzinach szczytu pociągi są przepełnione, co wykorzystują różnej maści zboczeńcy. Mieszkałem w akademiku firmy, który był przeznaczony wyłącznie dla mężczyzn. W Japonii oznaczało to, że żadna kobieta niepracująca tam, czyli niebędąca kucharką czy sprzątaczką – nie mogła przestąpić jego progu. A w pracy, czyli w bardzo konserwatywnej korporacji, kobiety i mężczyźni w czasie obiadu siedzieli przy oddzielnych stołach. Trzeba też zaznaczyć, że w Japonii jest bardzo dużo szkół i uniwersytetów osobnych dla chłopców i dziewczyn. Z tego powodu nie dziwi mnie więc, że Japonia ma tak ujemny przyrost naturalny.

Zostaniesz w Japonii czy raczej planujesz powrót?

Na pewno planuję powrót. Japonia jest za daleko od Litwy oraz kultury, do której jestem przyzwyczajony. Chciałbym wrócić do Europy. Nauka jest dziedziną międzynarodową, globalną.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej