„Energia, która płynie do Polski z Litwy jest energią, która pochodzi nie tylko z Unii Europejskiej. Nie jest to faktycznie problem ekonomiczny, natomiast nie potrafimy do końca zapanować nad tym technicznie. Z jednej strony ta energia pojawiając się przez całą dobę pojawia się również w tych momentach, w którym spada zapotrzebowanie w polskim systemie energetycznym. Tak więc konieczność utrzymania tzw. „wirującej rezerwy” powoduje ograniczenia w przyjęciu tej energii przez Polskę. Natomiast w pozostałym okresie jesteśmy w tej samej grupie państw europejskich więc technicznie tej możliwości nie mamy. To jest bardziej kwestia wywiązania się przez Litwę ze zobowiązań ograniczenia przepływu przez sieć energii z krajów z poza Unii Europejskiej” – powiedział w rozmowie z defence24.pl wiceminister energii Andrzej Piotrowski.
Polski polityk podkreślił, że głównym problemem z napływaniem do Polski rosyjskiej energii jest brak mocy wytwórczych na Litwie przy jednoczesnym uruchomieniu polsko-litewskiego mostu energetycznego (LiTPolLink).
„Myśmy tą kwestię podnosili wielokrotnie wcześniej, nawet za rządów, które przygotowywały tą inwestycję, kiedy to połączenie zostało wybudowane z funduszy europejskich. Wówczas to było w bardzo prosty sposób postawione: jeżeli w Wisagini na Litwie powstanie elektrownia atomowa to połączenie zostanie zostawione, jeżeli nie powstanie to połączenie pozostaje w zawieszeniu, ponieważ Litwa wówczas nie dysponowała własnymi zasobami energii, które mogły by służyć kompensacji z Polską. Elektrownia nie powstała, łącze powstało, trochę się tutaj polityka przemysłowa poprzedników rozjechała“ – podkreślił wiceminister.