Jak poinformował dziennik Wiedomosti, dług Naftohazu wobec Gazpromu wynosi już 3,35 mld $. Rosyjski koncern ma w związku z tym poważnie rozważać przejście na system przedpłat w relacjach handlowych ze swoim ukraińskim partnerem. Biorąc pod uwagę fakt, że Kijów nie uregulowała do tej pory swoich zaległości finansowych wobec Rosjan i to włącznie z opłatą za paliwo otrzymane w styczniu, nowy system rozliczeniowy może być dla niego dramatyczny w skutkach.
Powyższa sytuacja pokazuje, że Moskwa nie musi wykorzystywać spektakularnego narzędzia jakim jest kwartalna konstrukcja rabatu gazowego dla Ukrainy, by wywrzeć na niej potężną presję. To istotna obserwacja w kontekście wyzwań jakie czekałyby Kijów po przejęciu władzy przez opozycję. Wyzwań, którym prawdopodobnie musiałby stawić czoło samotnie biorąc pod uwagę informacje napływające z Brukseli i poszczególnych stolic krajów Unii Europejskiej.
W 2013 r. przez Ukrainę przetransportowano 52% rosyjskiego gazu wysyłanego do Europy Zachodniej. Jeżeli zgodnie z zapowiedziami Władimira Putina doszło do porozumienia z Komisją Europejską i moce przesyłowe Gazociągu OPAL (lądowa odnoga Nord Streamu) będą mogły być w najbliższym czasie w 100% wykorzystywane przez Gazprom to liczba ta drastycznie zmaleje. Nie bez wpływu na pozytywne rozstrzygnięcie tej kwestii dla Rosjan pozostaje postawa Berlina. Chodzi o kupowanie, budowę w kooperacji z innymi podmiotami bądź dzierżawę podziemnych magazynów błękitnego paliwa na terenie RFN przez Gazprom (np. przejęcie wraz ze spółką Wingas największego obiektu tego typu w Europie znajdującego się w Reden). Do 2016 r. Rosjanie będą mogli magazynować w Niemczech 8 mld m3 gazu, tym samym na naszych oczach powoli rodzi się alternatywa dla ukraińskiego hubu gazowego (35 mld m3).
Kreml aktywnie oddziałuje również na bezpośrednie otoczenie ukraińskie, które może posłużyć do dywersyfikacji dostaw błękitnego paliwa nad Dniepr. Węgry pod rządami Wiktora Orbana coraz mocniej wchodzą w energetyczną orbitę Rosji w obszarze gazu a od niedawna także energetyki atomowej. Słowacja prowadzi natomiast obecnie ze stroną rosyjską renegocjacje dwudziestoletniego kontraktu gazowego, który miałby doprowadzić do znacznych obniżek cen surowca. Są to potencjalne pola nacisku, które Gazprom zapewne wykorzysta w obliczu podjęcia ponownych prób uruchomienia rewersowych dostaw błękitnego paliwa na Ukrainę.
Sytuacja Kijowa w obliczu powyższych faktów jest więc niemal beznadziejna. Na chwilę obecną jedynym światełkiem w tunelu jest brak potwierdzenia przez Komisje Europejską porozumienia z Gazpromem w sprawie OPAL. W odwodzie pozostaje jednak Rosjanom jeszcze South Stream. Podjęcie efektywnej gry o Ukrainę przez Polskę musiałoby zatem wykroczyć poza poziom mediacji między władzami i opozycją nad Dnieprem i skupić się przede wszystkim na aktywnym lobbingu w Brukseli, Berlinie i -paradoksalnie- krajach Grupy Wyszehradzkiej. Na to jest jednak już chyba za późno, tournee premiera Donalda Tuska stwarza bowiem wrażenie improwizacji. Ta zaś nie ma szans w konfrontacji z długoterminowymi planami, które obrazuje sieć magazynów gazu Gazpromu w Niemczech.
Link do strony.