„Konsumenci […] będą ograniczani przez cenę dostaw publicznych, która zostanie dostosowana do sytuacji rynkowej. A teraz widzimy, że ceny rynkowe dość znacząco rosną. Jest prawdopodobne, że od 1 lipca cena dostaw publicznych dostosuje się do większego poziomu dla konsumentów, którzy pozostaną przy cenach regulowanych” – wyjaśnił Pocius BNS.
Dotknęłoby to mniej niż 1 tys. kilowatogodzin (kWh) energii elektrycznej rocznie wykorzystujących użyktowników, którzy do połowy grudnia będą musieli wybrać niezależnego dostawcę energii elektrycznej. Takich użytkowników jest około 600 tys.
Tylko w ubiegłym tygodniu ceny energii elektrycznej w kraju wzrosły o 29 procent do 143,6 EUR za megawatogodzinę.
Pod koniec listopada zeszłego roku R. Pocius nie przewidział jakie ceny czekają użytkowników za pół roku, gdy ponownie będą zatwierdzane nowe taryfy, ale miał nadzieję, że wzrost cen energii na rynkach spowolni, a rozwiązania przyjęte w celu złagodzenia skutków wzrostu cen surowców dla ludności, nie będą potrzebne.
Po uchwaleniu przez Sejm jesienią ubiegłego roku pakietu ustaw mających na celu złagodzenie drastycznego wzrostu cen energii dla konsumentów, 1–5 tys. kWh zużywających rocznie prawie pół miliona gospodarstw domowych do 1 lipca musi wybrać niezależnego dostawcę.
Ostateczny termin liberalizacji rynku energii elektrycznej – styczeń 2023 r. – pozostaje bez zmian.
Od stycznia cena energii elektrycznej wzrosła o około 10% dla większości odbiorców regulujących. Nowe ceny dotyczą około miliona gospodarstw domowych. Bez wyboru dostawcy prąd podrożałby o około 20 proc.