„To może uderzyć w mały i średni biznes, czyli w regiony, ponieważ na prowincji i teraz minimalne wynagrodzenie jest trudne do opanowania” – oświadczył Ričardas Sartatavičius, dyrektor wykonawczy Konfederacji Przemysłowców.
Szef Konfederacji Danas Arlauskas jest podobnego zdania. „Dla niektórych spółek to nie będzie miało znaczenia, ale w tym wypadku mówimy o spółkach regionalnych, gdzie średnie wynagrodzenie wynosi 700 euro” – podkreślił Arlauskas.
Od początku br. minimalne wynagrodzenie wzrosło o 7,5 proc. do 555 euro.
W następnym roku rząd planuje minimalne wynagrodzenie wzrośnie o 9,4 proc. z 555 do 607 euro przed odliczeniem podatków.
Minimalna stawka godzinowa wzrośnie natomiast z 3,39 euro do 3,72.
Szacuje się, że podwyżka w wynagrodzeniach będzie kosztowała budżet państwa 17 mln rocznie.
W maju rada trójstronna (rząd, związki zawodowe, pracodawcy) nie doszła do porozumienia. Rząd i związki zawodowe proponowały zwiększyć minimalne wynagrodzenie do 607 euro, natomiast pracodawcy do 580.