Podział pieniędzy – nowym wyzwaniem
Litwa otrzyma 1,487 mld euro z budżetu UE. Decyzja o zastosowaniu tych środków – ile otrzyma służba zdrowia, oświata czy biznes, należy do rządu. Czy to wsparcie będzie namacalne? Jest wiele pytań – mówi Bernard Niewiadomski, członek zarządu Forum Przedsiębiorczości Polskiej na Litwie.
,,Tort jeszcze nie został podzielony. I jakie trzeba będzie spełnić warunki? Np. w Polsce, jeśli firma pokaże 25% -owy spadek obrotu w okresie kwarantanny, będzie mogła ubiegać się o dofinansowanie. Każde państwo członkowskie będzie stawiało swoje warunki. Jeszcze nie wiemy, na jakich zasadach wsparcie unijne będzie dzielone na Litwie. Wysokość dofinansowania jest uzależniona od spadku obrotów, a sektor budowlany może odnotować 15%-30%-owy spadek, więc część firm się załapie na to, część – nie. Sektor handlowy, pod warunkiem, że nie są to artykuły spożywcze, może mieć spadek o 40%-50%. A są takie sektory, które na walce z epidemią zyskują, zapotrzebowanie na ich produkty i usługi wręcz rośnie, np. w sektorze spożywczym” – mówi B. Niewiadomski.
Koronawirus jak papierek lakmusowy – pokaże czystość duszy
Musi być Fair Play. Pewien właściciel magazynów chciał obniżyć czynsz małej firmie budowlanej. Ta zrezygnowała z tak zacnej propozycji i dała mu do zrozumienia, żeby zniżkę zastosował dla firm, które są w gorszej sytuacji. Właściciel spółki budowlanej doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wynajmujący jest w gorszej sytuacji. Takie gesty są sprawdzianem dla sumienia każdego przedsiębiorcy.
W tej sytuacji państwo również powinno pomagać najsłabszym. Trzeba stworzyć mechanizm, który pozwoli odsiać tych, którzy zechcą na koronawirusie w sposób nieuczciwy zarobić. Najważniejsz, żeby pomoc państwa nie trafiała w niewłaściwe ręce. ,,Chodzi o to, by rząd przeznaczył wsparcie nie dla firm, które są na granicy bankructwa, a dla firm, które mają dylemat zwolnić czy nie zwolnić pracownika. Bo część firm będzie próbowało podpiąć bankructwo pod koronawirus, chociaż było wiadomo, że już dawno sobie nie radzą” – mówi Niewiadomski.
Każdy przedsiębiorca to mały wynalazca
Jak mówi B. Niewiadomski, każdy przedsiębiorca to mały wynalazca i zawsze musi szukać jakiegoś wyjścia, znaleźć sposób na przeżycie. ,,Owszem, sytuacja jest trudna, ale przedsiębiorcy bardziej zaradni znajdą sposób na kontynuowanie swej działalności” – dodaje. Np. na rynku budowlanym pojawiła się nowa nisza. Część pracowników ze Wschodu wyjechało i zaczęło brakować rąk do pracy. Duże firmy zaczęły wynajmować małe jako podwykonawców, by zakończyć projekty. Sektor budowlany w dużej mierze nie ucierpiał. Wielkim plusem jest to, że nie wstrzymano prac budowlanych, bo firmy budowlane są pracodawcami dla 100-150 tys. rodzin na Litwie.
Witold Rudzianiec, właściciel restauracji ,,Sakwa” szuka nowych rozwiązań
,,Nie pracujemy, nie funkcjonujemy, byliśmy zmuszeni ogłosić tzw. przestój. Ale żadnego pracownika nie zwolniłem, nikogo nie zmuszam do pójścia na zwolnienie lekarskie czy urlop na swój koszt. Moim zamiarem jest przeczekanie pandemii i utrzymanie personelu. Nie wiemy, jak długo to potrwa i jak będzie wyglądało odbicie się od dna. Być może spróbujemy bardziej działać w innym kierunku i poza prowadzeniem restauracji, zaczniemy świadczyć usługi cateringowe w szerszym zakresie, oferować jedzenie na wynos. Nawet duzi gracze w branży gastronomicznej nie radzą sobie w danej sytuacji, np. sieci pizzeryjne, które przecież mają transport dostawczy i doświadczenie w oferowaniu jedzenia na wynos. Wsparcie rządu, by móc utrzymać miejsca pracy jest bardzo ważne, ponieważ osoba posiadająca środki na przeżycie będzie przestrzegała kwarantanny i pozostanie domu, a ten, kto został bez niczego, będzi zmuszony do poszukiwania innych możliwości zarobku” – mówi właściciel słynnej ,,Sakwy”.
Czy po kryzysie ceny w gastronomii wzrosną, czy właściciele lokali będą próbowali w ten sposób odbić się od dna? – ,,Nie widzę podstaw, by tak się stało, a zwłaszcza, jeżeli nie będziemy mieli wystarczająco klientów. Będziemy mniej zarabiali, ale też wydawali mniej. Branża gastronomiczna w dużej mierze jest uzależniona od turystyki, a jeżeli turystów będzie mniej, to trudno będzie utrzymać płace zarobkowe dla pracowników na tym poziomie, co przed pandemią. Jednak chciałbym zaznaczyć, że pracownik dla mnie zawsze jest najważniejszy. Na pierwszym miejscu stawiam pracowników, potem państwo, a dopiero potem siebie, czyli dostaję to, co mi zostaje.
Branża informatyczna również może wyjść obronną ręką z kryzysu i zyskać na zwiększonym zapotrzebowaniu na sprzęt, usługi i oprogramowanie do pracy zdalnej. Jednak nie w każdym przypadku tak jest. Wszystko zależy od świadczonych usług.
Artur Stefanowicz, właściciel spółki informatycznej ,,Etanetas”,oferującej Internet i telewizję cyfrową, działa na terytorium rejonu solecznickiego i wileńskiego, w takich miejscowościach jak Skojdiszki, Rudamino, Pogiry, a także w Salininkach i Nowej Wilejce: ,,Rząd obiecuje wsparcie, ale jednocześnie straszy, że warunki będą bardzo rygorystyczne. Przedsiębiorca musi wypełnić ogrom papierów, zrobić wszystko na czas. Natomiast w razie najmniejszej pomyłki pieniądze nie zostaną przyznane. Owszem, możemy liczyć na pomoc państwa w utrzymaniu miejsc pracy, że państwo pokryje 70%-90%, by zapłacić pracownikowi minimalne wynagrodzenie. Jednak skąd przedsiębiorca weźmie te 10%, które musi wyłożyć z własnej kieszeni, skoro cały biznes stoi.”
,,Codziennie informacja się zmienia, trudno we wszystkim się połapać. Miałem okazję rozmawiać z pewnym drobnym przedsiębiorcą, który jest przerażony ogólną sytuacją, chaosem informacyjnym ze strony państwa oraz warunkami uzyskania wsparcia. Postanowił właśnie zrezygnować z pomocy rządu, ponieważ zatrudnia tylko dwie osoby, a formalności jest cała masa. Więc wychodzi z założenia, po co mi to?” – mówi Artur Stefanowicz.
Jakie można znaleźć rozwiązanie? Jeśli państwo chce pomóc, niech przeleje pieniądze bezpośrednio na Giełdę Pracy, a ta z kolei na konta osób, które utraciły pracę. Odroczenie spłaty podatków i zwolnienie z odsetek za zwłokę też nie jest dobrym rozwiązaniem, bo w każdym bądź razie przedsiębiorca będzie musiał spłacić dług wobec Inspekcji Podatkowej. Odroczenie to nie to samo co zwolnienie od podatków na czas kwarantanny – zauważają polscy przedsiębiorcy.