Ewelina Mokrzecka, zw.lt: Pani znajoma powiedziała mi: ,,Musisz zrobić wywiad z Anną Złotkowską. To burząca wszelkie stereotypy blondynka, która prowadzi poważny biznes – zaopatruje m.in. Koleje Litewskie, wojsko. Problem w tym, że rzadko jest w Wilnie”. Udało mi się w szybkim czasie umówić z Panią na wywiad, a dzwoniąc do Pani okazało się, że przerywam prowadzenie grupy medytacyjnej… A więc od początku. Jak się zaczęła Pani przygoda z biznesem?
Anna Złotkowska: Pierwszą firmę założyłam w wieku 23 lat. Była to sprzedaż części zamiennych do ciężarówek. Później zaczęłam pracować w firmie zajmującej się sprzedażą części zapasowych i agregatów do obróbki drewna. Po pół roku zostałam dyrektorką ds. sprzedaży i po roku byłam współzałożycielką jeszcze jednej spółki.
Czyli wtedy powstał Izovoltas?
Izovoltas liczy 14 lat. Założyłam go po powrocie z Białorusi, gdzie przez trzy lata byłam przedstawicielką oraz dyrektorką handlową jednej ze spółek polskich, produkujących urządzenia lakiernicze i galwaniczne. Po powrocie doszłam do wniosku, że mogę znowu pracować na siebie. Dokładnie w tym samym czasie otrzymałam propozycję współpracy od znajomego, który też zresztą jest wileńskim Polakiem. W taki sposób powstał Izovoltas. Zaczynaliśmy od energetyki. Pracowaliśmy m.in. z Ignalińską Elektrownią Atomową. Powiem Pani, że zawsze wydawało mi się, że na początku zajmowaliśmy się tylko energetyką, natomiast po przejrzeniu przed kilkoma laty archiwów okazało się, że z Litewskimi Kolejami również pracujemy od pierwszych miesięcy powstania spółki. Obecnie współpracujemy ze wszystkimi państwowymi kolejami dokoła – Łotwa, Estonia, trochę mniej Polska, Białoruś i Kaliningrad.
To są części wymienne, zapasowe do naprawy lokomotyw, wagonów, urządzenia technologiczne do tych napraw. Czasem uczestniczymy w budowach, zaopatrujemy klientów w systemy wentylacyjne, ale bardzo okazyjnie. Działamy generalnie jako przedstawiciel przeróżnych producentów. Jesteśmy partnerem koncernu Zeppelin Niemcy, SKF Szwecja, Elektromechanika Rosja, Ukrrosmetall Ukraina, Compass Ameryka, OT Industries-DKG Węgry i całej listy innych z racji wielkości rynku. Pracujemy poza tym z Orlenem, czyli Litewską Rafinerią, z rafineriami na Białorusi. Współpracujemy z Wojskiem Litewskim, dostarczamy części zamienne do naprawy helikopterów; współpracujemy również z Achemą.
Czy jako kobieta napotkała Pani jakieś trudności stawiając pierwsze kroki w tym biznesie, jednak to nie jest sprzedaż kosmetyków…
Powiem Pani szczerze, że w ogóle się nie nadaję do sprzedaży face to face. Stanowczo wolę realizację projektów i optymizację ciągów technologicznych. Dla mnie to jest nieporównywalnie ciekawsza praca. Z tym, że nie ma co ukrywać, ten proces trwa znacznie dłużej niż sprzedaż szminki. Proces przygotowawczy do otrzymania określonego zamówienia może potrwać kilka lat. Pierwszym krokiem bez wątpienia było wykształcenie. Ukończyłam księgowość i audyt na Uniwersytecie Wileńskim. Odbyłam szereg praktyk w Polsce, m.in. na SGH, Uniwersytecie Warszawskim, w bankach, konsorcjach w Warszawie. Powoli zaczęłam rozumieć, że nie nadaję się do pracy księgowej. Od pracy papierkowej wolę pracę z ludźmi. Niestety miałam takie, a nie inne wykształcenie, więc najpierw zaczęłam pracować jako sekretarka, sprzedawca i księgowa.
Czyli od przysłowiowego pucybuta do dyrektora?
Oczywiście. Nie znam dyrektora, który od razu nim został. Jeżeli chodzi o pierwsze kroki jako kobiety, to nie lubię tego rozróżnienia. Każdy, niezależnie od płci, się napracuje. To wynika bardziej z pewnych cech charakteru i chęci podjęcia określonej odpowiedzialności oraz ryzyka w życiu.
Lubi Pani ryzyko?
Nie unikam, ale też specjalnie się nie pakuję tam, gdzie może mnie spotkać.
Jest Pani matką, czy łatwo było połączyć prowadzenie biznesu z rodzicielstwem?
Wciąż nie jest łatwo, ale dobrze to opisuje stary kawał o żydowskiej rodzinie: ,,Matka całkowicie się poświęcała dzieciom i rodzinie. Pewnego dnia, totalnie wykończona poszła do Rabina prosić o pomoc. Dał jej kilka wskazówek. Po kilku dniach, dzieci idąc do kuchni widzą, że drzwi są zamknięte. Uchylają je nieco, a tam widzą matkę, która elegancko siedzi, pije sobie z pięknej filiżanki kawę, je ciastko. Na co dzieciaki: ,,Mamo, tak sama siedzisz i jesz?”, na co matka: ,,Sza dzieciaki! Robię wam szczęśliwą mamę!”.
Zawsze się chce spędzić z dzieckiem więcej czasu. Zawsze sobie robisz wyrzuty, że w tym tygodniu tego czasu znowu było za mało. Ale mam o tyle dobrze, że mój 21-letni obecnie syn został wychowany w takim samym trybie, jak młodszy – 11-letni. Skończył szkołę ze średnią 9.2, dostał się na farmację w Anglii, tak jak sobie to zaplanował. Mam z nim doskonały kontakt, wszystko jest ok. To znaczy, że ta szczęśliwa mama jest bardzo ważnym założeniem. Moje młodsze dziecko miało 6 miesięcy, kiedy poszłam na studia magisterskie dla dorosłych na ISM (Szkoła Zarządzania dla Kadry Kierowniczej).
Jest Pani członkinią Zarządu Stowarzyszenia Kobiet Biznesu (Verslo Moterų Asociacija). Czym się zajmujecie?
Przed kilkoma laty powstał pomysł zorganizowania takiego stowarzyszenia. Przede wszystkim chodziło nam o to, żeby zrzeszać kobiety biznesu na odpowiednim poziomie, czyli właścicielki i dyrektorki dużych działów firm. Idea wynikała z tego, że brakuje po prostu odpowiedniego otoczenia do wymiany zdań i myśli oraz samopomocy. Zawsze w życiu stykałam się z taką sytuacją, że moje otoczenie nie do końca rozumiało o co mi chodzi z tym ciągłym dokształcaniem się. Wciąż słyszałam: ,,Po co ci to? Czego ci jeszcze brakuje? I tak nie masz czasu na dziecko”.
Chodzi o to, że jak trafiasz do wyselekcjonowanego środowiska, masz nareszcie spokój. Rozumiesz, że są osoby, które mają podobne ambicje i radzą sobie w tym życiu. To jest niezbędne, żeby kobiety się spotykały. Nie jest tak, że nie kochamy mężczyzn, bo bardzo kochamy i zawsze zapraszamy na spotkania, które są naszą misją. Zwłaszcza jeżeli są ciekawymi osobowościami i mogą zachęcić swoim przykładem do rozwoju – biznesu czy osobistego. Jesteśmy zainteresowane nawiązywaniem kontaktów, jesteśmy otwarte na współpracę z tego typu organizacjami na całym świecie. W ciągu dwóch lat działalności mamy ich sporo. Stowarzyszenie jest bardzo motywujące. Dzisiaj liczymy 107 kobiet. Rośniemy z miesiąca na miesiąc. Wspólnie możemy wiele osiągnąć – zaczynając od rozrywki, kończąc na wspólnych projektach.
Czy kobiety na Litwie są przedsiębiorcze?
Często się spotykam z kobietami i wiele z nich jest na kierowniczych stanowiskach. Kobiety na Litwie raczej się nie boją odpowiedzialności, zdobywania nowych kwalifikacji. Tak, mężczyźni na kierowniczych stanowiskach wciąż stanowią większość, ale można to wytłumaczyć w bardzo prosty sposób. Dzisiaj każda kobieta może zdobyć wykształcenie czy niezbędne kwalifikacje zapewniające wzrost zawodowy. Lecz to nie zmienia faktu, że mężczyźni byli motywowani w tym kierunku przez kilka wieków, a kobiety w ciągu ostatnich 100 lat. Początki były zdecydowanie różne. Kobiety nigdy nie miały lekko. Powiedziałabym też, że nasze stowarzyszenie zrzesza wciąż pionierki. Zaczynamy pisać historię litewskich kobiet w biznesie. Podejrzewam, że każda z nas jest tą pierwszą w rodzinie, która potrafiła kroczyć w bardziej wyraźny sposób. Mężczyźni mają po prostu inną historię w biznesie, dlatego trudno się spodziewać, żeby kobiety dzisiaj miały inne stereotypy.
Wskazówki dla kobiet, które mają pomysł na biznes, ale boją się podjąć pierwsze kroki?
Jeżeli jest pomysł na biznes, ale trudno się wyrwać z codzienności, to jednak radziłabym zaczynać. Mam doskonałe przykłady moich serdecznych przyjaciółek. Biznes jednej z nich w ciągu 10-15 lat rozwinął się z biura świadczącego usługi księgowe, zatrudniającego na początku trzy czy cztery osoby, do firmy która liczy dzisiaj blisko 100 osób. W każdym biznesie jest niezbędna cierpliwość, chłodny umysł do obliczenia wydatków i możliwych zarobków oraz łut szczęścia. Zapraszam do naszego stowarzyszenia, gdzie można poznać kobiety, które postawiły pierwsze kroki. Podejrzewam, że wystarczy kilka rozmów przy lunchu i z pewnością będzie łatwiej. Zawsze udzielamy porad i wsparcia.
Na początku wspomniałam, że prowadzi Pani grupę medytacyjną…
Różnymi formami medytacji interesowałam się od dawna, m. in. praktykami japońskimi Reiki, NLP i in. Przed dwoma laty ukończyłam studia na Uniwersytecie Rozwoju Duchowego Samadeva we Francji. Poznałam tam praktykę coachingu duchowego. Jeżeli chodzi o moją grupę medytacyjną, to prowadzę ją od ponad 5-lat. To jest mieszanka różnych praktyk, skierowana na wyciszenie się oraz nastawienie się na rozwiązywanie sytuacyjnych problemów. Reakcje biorących udział w medytacjach są bardzo pozytywne. Podobno nawet zajęcia raz w miesiącu poprawiają kondycję umysłową.