Indrė Genytė-Pikčienė, ekonomistka z INVL Asset Management, mówi, że wstępne dane nie są zaskakujące i są zgodne z prognozami, a inflacja może dalej rosnąć do wiosny z powodu wydarzeń na świecie.
„Kryzys energetyczny w Europie, brak równowagi w globalnym łańcuchu dostaw, efekt wąskiego gardła na rynkach towarowych, wzrost cen żywności nie powstrzyma szybko rosnących cen, ponieważ ceny nawozów wzrosły z powodu kosztów energii, co wpłynie na tegoroczne zbiory. Dlatego nie ma optymistycznych prognoz w perspektywie rocznego frontu inflacji, wydaje się, że będziemy obserwować rok wyższej inflacji” – powiedziała BNS I. Genytė-Pikčienė.
Ekonomista Swedbanku Nerijus Mačiulis mówi, że biorąc pod uwagę wzrost cen gazu, elektryczności i ropy, ciągły wzrost inflacji nie jest nieoczekiwany.
„Ta inflacja nie powinna być postrzegana jako obracająca się spirala, ale jako jednorazowy wzrost cen, w którym wiele firm nie jest już w stanie ponosić kosztów z powodu rosnących kosztów surowców i rosnących kosztów transportu, kosztów energii i rosnących kosztów pracy, bez przekazywania ich użytkownikom końcowym” – powiedział ekonomista.
„Mimo to głównym powodem są surowce energetyczne, importowany gaz i elektryczność, które są drogie w całej Europie” – dodał.
Zdaniem ekonomisty Aleksandra Izgorodina o tym, że inflacja na Litwie rośnie, świadczy wpływ rosnących cen energii na ceny towarów i usług.
„To normalne, że inflacja na Litwie przyspiesza, ponieważ obecnie trwa transformacja od inflacji zasobów energetycznych do inflacji towarów i usług. Rosnące ceny energii nie pojawiają się od razu i mają wpływ na inne sektory. Będzie to trwało jeszcze przez jakiś czas, biorąc pod uwagę, że wzrost cen energii był ostatnio dość wysoki ”- powiedział ekonomista Brandnomika.
Według I. Genytė-Pikčienė, oprócz czynników zewnętrznych, największy wpływ na inflację na Litwie od stycznia mają rosnące ceny usług, na które wpływ mają również koszty pracy.
„Jest to czynnik chroniczny, wydaje się, że w tym roku nie da się tego uniknąć ponownie, koszty pracy są kluczowym elementem wyceny usług. Są ku temu poważne powody w tym roku, ponieważ płaca minimalna wzrasta aż o 14 proc., a liczba nowych miejsc pracy przewyższa liczbę bezrobotnych, brakuje siły roboczej, co powoduje dodatkową presję ”- powiedziała I. Genytė-Pikčienė.
Według ekonomisty pandemia koronawirusa nadal wpływa na inflację.
„Zmniejszyły się wolumeny wydobycia i produkcji, magazyny zostały opróżnione, pojawił się niedobór towarów, a ta nierównowaga nie wróci do normy tak szybko. Wpłynęło to na ceny dla użytkownika końcowego” – powiedziała analityk.
Według A. Izgorodina inflacja na Litwie w najbliższym czasie nie zmniejszy się, na co wpłyną łagodzące wymagania pandemii w Europie i na świecie.
„Wiele krajów europejskich zaczęło łagodzić wymagania dotyczące zarządzania pandemią, co oznacza, że firmy wkrótce zaczną przygotowywać się do wiosny bez koronawirusa, a firmy zaczną inwestować w produkcję i surowce, więc ceny surowców będą nadal rosły, a to oznacza, że wiosną zobaczymy nie tylko euforię konsumpcji, ale także euforię cen surowców i inflacji” – podkreślił A. Izgorodin.
„Chiny zdecydowały się na kontynuację polityki zerowego cła, co bardzo utrudni import surowców z Chin, a jednocześnie popyt na surowce w samych Chinach znacząco wzrośnie, co ponownie podniesie ceny surowca na całym świecie” – powiedział ekonomista A. Izgorodin.
N. Mačiulis jest przekonany, że inflacja powinna wkrótce osiągnąć swój szczyt, a od wiosny powinna spadać. Według niego obecnie omawiane przez władze ulgi podatkowe nie pomogą w kontrolowaniu wzrostu cen.
„Środki takie jak zmiana stawek podatkowych są bardzo nieefektywne i przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego. W większości przypadków nie dotarłyby do użytkowników końcowych, zwłaszcza gdyby były to tymczasowe zmiany” – powiedział N. Mačiulis.
Według analityka dane o sprzedaży detalicznej pokazują, że sytuacja nie jest dramatyczna, więc ulgi podatkowe będą tylko stymulować popyt i inflację paliw.
„To, że ludność Litwy nie jest biedna i że nie ma tu dramatu, bardzo dobrze ilustrują statystyki handlu detalicznego. […] Żadnej stagnacji, żadnej biedy, nie zauważamy” – jest przekonany N. Mačiulis.