„Cieszę się, że rok po uchwaleniu rezolucji i raportu mojego autorstwa poświęconego wrogiej propagandzie, która dociera do naszych społeczeństw ze strony zarówno Federacji Rosyjskiej oraz organizacji islamistycznych w państwach członkowskich UE, państwach wolnego świata, wiele się dzieje. Sądzę, że wzrosła znacząco świadomość naszych społeczeństw, chociaż nie dostrzegam tego na poziomie instytucjonalnym” – podkreśliła w mowie powitalnej europoseł Anna Fotyga. Była minister spraw zagranicznych RP nie mogła osobiście być w Warszawie, ale wysłała specjalny filmik z powitaniem organizatorom i uczestnikom konferencji.
W listopadzie 2016 roku Parlament Europejski przyjął tzw. rezolucję Anny Fotygi, w której zostało wyrażone zaniepokojenie coraz silniejszą i agresywniejszą propagandą ze strony Rosji oraz tzw. Państwa Islamskiego i innych grup terrorystycznych, której celem jest „przeinaczanie faktów, wzbudzanie wątpliwości, dzielenie Unii oraz jej partnerów w Ameryce Północnej, sparaliżowanie procesu podejmowania decyzji, dyskredytowanie instytucji unijnych oraz wzbudzanie lęku i niepewności wśród obywateli Unii”.
Na konferencję przybyli dziennikarze, politolodzy, analitycy z Polski, Białorusi, Ukrainy, Rosji oraz Litwy, którzy debatowali nad tym, czym jest rosyjska propaganda, jakie przybiera formy i jak świat Zachodni ma jej się przeciwstawiać.
Przeinaczanie i mnożenie wersji
W swym przekazie informacyjnym Kreml niekoniecznie używa nieprawdziwych informacji, ale bardzo często tak manipuluje faktami, że powstaje obraz alternatywny niemający za wiele wspólnego ze stanem rzeczywistym. „W zależności od sposobu narracji wydarzenie prawdziwe może być przedstawione w sposób manipulacyjny. Giordano Bruno został spalony na stosie. Natomiast gdybyśmy sformułowali taki komunikat w sposób propagandowy, to można powiedzieć: zmarł na gwałtowne podwyższenie temperatury albo mówiąc jeszcze bardziej złośliwie: zmarł na raptowną zmianę mikroklimatu” – zaznaczył prof. Grzegorz Łęcicki i jako przykład podał cytat z jednego z rosyjskich raportów o zestrzelonym przez prorosyjskich separatystów na Ukrainie malezyjskiego samolotu z holenderskimi pasażerami na pokładzie, gdzie pojawiło się sformułowanie „katastrofa samolotu została spowodowana zderzeniem z szybko lecącym obiektem”. „Wtedy pojawia się wątpliwość czy w końcu była ta rakieta, czy nie? Myślę, że podstawowe rozróżnienie, jeśli chodzi o prawdę to (…) zgodność przekazu medialnego z rzeczywistością jest normą, natomiast nieprawdą jest celowe wprowadzanie odbiorcy w błąd, pod pozorem przekazywania prawdy. I to jest chyba najgroźniejsza broń manipulacyjna i propagandowa” – oświadczył naukowiec.
Inny problem, który jest wykorzystywany przez rosyjską propagandę, to powszechność dostępu do informacji, z którym również do końca Zachód nie może sobie poradzić. „To jest genialna metoda, właśnie stosowana na obszarze rosyjskim i z tym mamy kłopoty. Wydawało się, że w tej nowej rzeczywistości elektronicznej, kiedy jest internet, państwo nie będzie mogło aż tak wprowadzać w błąd, tak nimi manipulować. Okazało się, że państwo znakomicie z tym sobie poradziło. Bo rozbudowało internet i teraz w nim można znaleźć wszystko, prawdę i nieprawdę oraz przeróżne wersje. I normalny użytkownik jest zdezorientowany” – podkreślił Wacław Radziwinowicz, wieloletni korespondent „Gazety Wyborczej” w Moskwie, który od pewnego czasu ma zakaz wjazdu do Rosji. Powracając do tematu zbitego samolotu dziennikarz, powiedział, że od razu po incydencie kremlowskie media specjalnie zaczęły mnożyć diametralnie różne wersje, które zasiały cień wątpliwości nawet wśród ekspertów i ludzi wykształconych. Zresztą Radziwinowicz jest przeciwnikiem nazywania działań propagandowych Kremla mianem „wojny informacyjnej”, a termin „wojna” zarezerwować tylko dla konwencjonalnych konfliktów.
Problem lingwistyczny
Dyrektor Programu Trzeciego Polskiego Radia Wiktor Świetlik zwrócił na problem lingwistyczny, jeśli chodzi o działania Rosji. „Anschluss Krymu był wypowiedzeniem wojny, a dzięki określeniu „wojna hybrydowa”, konflikt stał się jakby mniej ważną wojną. Dopiero zestrzelenie malezyjskiego boeinga w Donbasie pokazało, że doszło do realnej wojny. Podobnie jak ze słowem „incydent” używanym do określenia zamachu terrorystycznego – w języku polskim to rozmiękcza pojęcie. Następuje mieszanie prawdziwych definicji z definicjami nieprawdziwymi” – powiedział dziennikarz.
Jako, że kwestia wojny hybrydowej jest nowa, nie ma do końca jasnej koncepcji jak na nią reagować. Adam Lelonek z Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji zaproponował prowadzenie specjalnych warsztatów nie tylko dla dziennikarzy, ale również dla uczniów z zakresu interpretacji informacji. „Efekt jest taki, że w USA raporty o rosyjskim wpływie na wybory powstały dopiero po roku. I my dopiero się uczymy to, co Rosjanie robią od wielu lat. Potrzebny jest model adaptacji wiedzy eksperckiej do machiny państwa” – dodał Lelonek.
Since fiction i utopia?
Szef działu zagranicznego „Rzeczpospolitej” Jerzy Haszczyński taki pomysł nazwał since fiction. Dziennikarz uważa, że „symetryczna odpowiedź UE na rosyjską propagandę jest utopią”. „Przegrywamy w każdej z tych dyscyplin na całej linii. Od paru lat mówi się o rosyjskojęzycznym kanale telewizyjnym, stworzonym przez Unię Europejską, zwłaszcza po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Oficjalny budżet telewizji Russia Today to około 300 milionów euro; gdy była dyskusja o unijnej telewizji po rosyjsku – nie doprowadziła zresztą do żadnych konkluzji – mówiło się o tym, że ktoś da milion, ktoś inny jest biedniejszy, może da 500 tys. i tak dalej. To pokazuje jakie jest realne zainteresowanie tym projektem” -zaznaczył Haszczyński.
Z podejściem Haszczyńskiego nie zgodziła się dyrektor telewizji Belsat Agnieszka Romaszewska-Guzy, która podkreśliła, że „Zachód może i powinien” przeciwstawić się rosyjskiej propagandzie. „Dlatego, gdy Polska zaangażowała się w ten projekt, to powiedziałam, że trzeba iść w to, co nam oferują. Białoruś jest dla Polski sąsiadem bezpośrednim, dla Hiszpanii już niekoniecznie, ale my się do Hiszpanii nie przeprowadzimy. Powtarzam to od samego początku powstania Biełsatu: struktury takie jak Unia Europejska czy NATO przemijają, ale z Białorusinami będziemy sąsiadami przez następne setki lat. Nie przeniesiemy się nagle na Półwysep Iberyjski, więc musimy działać adekwatnie. Jeżeli możemy znaleźć partnerów w Unii Europejskiej, to bardzo dobrze, ale to jest nasz interes, by mieć maksymalnie życzliwego i maksymalnie przychylnie nastawionego sąsiada. Dlatego podjęliśmy ideę stworzenia Biełsatu – telewizji na Białorusi i dla Białorusi” – powtórzyła później w wywiadzie dla własnej stacji telewizyjnej Romaszewska.
Organizatorem konferencji była Fundacja Wolność i Demokracja. Projekt był realizowany w ramach konkursu MSZ Dyplomacja Publiczna 2017, we współpracy z Instytutem Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Wydziału Teologicznego UKSW, pod medialnym patronatem Telewizji Biełsat i przy współpracy medialnej Polskiej Agencji Prasowej oraz Radiowej Trójki.