
– Mieli cztery lata na realizację wszelkich umocnień i planów, teraz prezentowanie tego jako czegoś nowego, nieznanego czy niezrozumiałego – nie widzę w tym sensu – oświadczył premier Paluckas w poniedziałek w Sejmie.
Dodał, że decyzje dotyczące fortyfikacji już są podejmowane, a zakupy – prowadzone.
– Co próbują w ten sposób udowodnić, nie wiem. Ale najwyraźniej to wybór opozycji – podsumował.
Tego dnia konserwatywna partia TS-LKD przedstawiła własny plan wzmocnienia granicy państwowej. Jej lider Laurynas Kasčiūnas podkreślił, że plan ten nie wymagałby zwiększania finansowania obronności ponad wcześniej zapowiedziane 5–6 proc. PKB, a jego celem byłoby przede wszystkim uniemożliwienie wrogim siłom wejścia choćby na jeden centymetr litewskiego terytorium.
W jego ocenie, kluczowym zagadnieniem jest decyzja, ile środków kontrmobilności należy rozmieścić z wyprzedzeniem, a ile przygotować do rozmieszczenia w reakcji na dane wywiadowcze dotyczące potencjalnej agresji.
Minister ochrony kraju Dovilė Šakalienė przypomniała, że umacnianie zewnętrznych granic NATO i Unii Europejskiej to zadanie wspólne wszystkich krajów regionu, a finansowania tych działań należy szukać razem z sojusznikami.
Z kolei dowódca litewskich sił zbrojnych, generał Raimundas Vaikšnoras, poparł koncepcję budowy tzw. parków kontrmobilności przy granicy, ale uznał, że nie ma potrzeby fortyfikowania całej linii granicznej.
Pierwszy taki park został uruchomiony w sierpniu ubiegłego roku. Planuje się budowę łącznie 27 tego typu obiektów w lokalizacjach cywilnych i wojskowych. Znajdują się w nich m.in. „zęby smoka”, zapory drogowe typu „jeże”, „hiszpańscy jeźdźcy” oraz inne przeszkody inżynieryjne.
Szacuje się, że pełna realizacja planu, uwzględniająca również wyposażenie w miny, będzie kosztować około 600 mln euro w perspektywie dziesięcioletniej.