„5 pytań do…” – Norbert Andrzej Gulbinowicz

Choć na co dzień pracuje z kodem, danymi i systemami, jego spojrzenie na świat IT wykracza daleko poza ekran monitora. Mówi o stereotypach, edukacyjnych przełomach, pracy zespołowej i o tym, dlaczego boisko sportowe ma więcej wspólnego z projektami IT, niż mogłoby się wydawać. Norbert Gulbinowicz – analityk, pasjonat nowych technologii, absolwent Uniwersytetu Wileńskiego i Gimnazjum im. Władysława Syrokomli w Wilnie – opowiada o swojej drodze od scenografii i pracy animatora po świat sztucznej inteligencji.

Kazimierz Liplański
„5 pytań do…” – Norbert Andrzej Gulbinowicz

fot. archiwum prywatne

Kazimierz Liplański: Informatyka to dziedzina, która w oczach wielu stała się synonimem „zawodu przyszłości”. Ty jesteś jej częścią, ale też dobrze znasz jej realia od środka. Czy naprawdę wierzysz, że każdy młody człowiek powinien dziś uczyć się kodowania, czy może to tylko modne hasło, które nie ma pokrycia w rzeczywistości? 

Norbert Andrzej Gulbinowicz: Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy każdy młody człowiek powinien dziś uczyć się kodowania. Z jednej strony, informatyka rzeczywiście jest dziedziną przyszłości, a umiejętność programowania staje się coraz bardziej wartościowa w wielu sektorach. Z drugiej – sztuczna inteligencja rozwija się w zawrotnym tempie i zaczyna przejmować proste zadania, takie jak kodowanie, analiza danych czy układanie harmonogramów. To może sprawić, że zapotrzebowanie na niższe stanowiska programistyczne czy analityczne zacznie stopniowo maleć. 

Obserwując postępy AI, chociażby na corocznych konferencjach w Szwecji, widzę wyraźnie, że przyszłość pracy w IT będzie wymagała dużej elastyczności. Możliwe, że w pewnym momencie większą wartość zaczną mieć nawet zawody fizyczne – choć i tam robotyka może wkraczać coraz śmielej. 

Jeśli jednak ktoś naprawdę chce rozwijać się w technologiach, to moim zdaniem nie powinien ograniczać się tylko do kodowania. Lepiej poszerzać wiedzę o wszystko, co wiąże się ze sztuczną inteligencją. Myślę, że wiele ról będzie się zmieniać i staną się one bardziej hybrydowe. Niewykluczone, że powstaną zupełnie nowe zawody – takie jak „ekspert AI” – które będą łączyć programowanie z głębszym rozumieniem sztucznej inteligencji.


K.L.: Wielu ludzi ma dość stereotypowe wyobrażenie informatyka: zamknięty w sobie, zawsze w bluzie z kapturem, oderwany od rzeczywistości. Tymczasem Ty łączysz kod z emocją, systemy z kreatywnością. Jakie inne stereotypy o informatykach uważasz za najbardziej nietrafione i które sam świadomie łamiesz? 

N.A.G.: Największym i najbardziej nietrafionym stereotypem jest ten, że informatyk to osoba zamknięta w sobie, aspołeczna. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej – szczególnie dziś, w czasach pracy zespołowej. Komunikacja wewnątrz zespołów jest absolutnie kluczowa. Bez niej trudno o efektywne działanie i dostarczanie wartościowych rozwiązań. 

Jako informatyk i analityk muszę rozumieć nie tylko techniczne aspekty, ale też potrzeby i problemy innych działów. Oczywiście, część zadań przychodzi w formie pisemnej, ale tak naprawdę większość rzeczy omawia się na bieżąco – podczas spotkań, burz mózgów, codziennej współpracy. Trzeba umieć słuchać, zadawać pytania, tłumaczyć zawiłe kwestie w prosty sposób i szukać kompromisów. Bez tego, nawet najlepszy kod czy najdokładniejsza analiza danych nie będą miały sensu, jeśli nie odpowiedzą na realne potrzeby użytkowników czy biznesu. 

Inny stereotyp mówi, że informatyk żyje tylko technologią. Tymczasem wielu z nas ma bardzo szerokie zainteresowania. Uprawiamy sport, podróżujemy, interesujemy się muzyką, sztuką, literaturą. Ja sam staram się aktywnie spędzać czas, rozwijać swoje hobby – bo równowaga między pracą a życiem prywatnym jest dla mnie naprawdę ważna. 

fot. archiwum prywatne

K.L.: Studiowałeś zarządzanie systemami informatycznymi na Uniwersytecie Wileńskim, wcześniej uczyłeś się w polskiej szkole im. Władysława Syrokomli w Wilnie. Jak oceniasz, czy nasz system edukacji rzeczywiście przygotowuje młodych ludzi do realnego świata IT? A może nadal uczymy teorii, ale nie uczymy… odwagi w działaniu? 

N.A.G.: Moja perspektywa na to, jak system edukacji przygotowuje młodych ludzi do realnego świata IT, jest dwojaka – biorąc pod uwagę zarówno naukę w szkole, jak i późniejsze studia na Uniwersytecie Wileńskim. 

Jeśli chodzi o sam uniwersytet, oceniam go bardzo pozytywnie. Poziom nauczania był naprawdę wysoki i, co najważniejsze, dobrze przygotowywał do realnych wyzwań rynku IT oraz pracy zespołowej. Mieliśmy mnóstwo zadań praktycznych, które były zdecydowanie bardziej wartościowe niż typowe prace pisemne czy teoria bez zastosowania. To właśnie projekty – często realizowane w grupach – uczyły nas odwagi w działaniu, podejmowania decyzji i radzenia sobie z rzeczywistymi problemami, a nie tylko teoretycznymi założeniami. Dodatkowo, studia dawały realną szansę na zdobycie praktyk zawodowych, co w branży IT jest kluczowe. Bezpośredni kontakt z firmami, udział w rzeczywistych projektach, możliwość uczenia się od doświadczonych programistów – tego nie da się zastąpić żadną ilością podręczników. 

Warto też wspomnieć, że dziś istnieje wiele płatnych kursów i bootcampów IT. To świetna alternatywa dla osób, które chcą szybko i skutecznie zdobyć konkretne umiejętności – czy to z programowania, analizy danych, czy cyberbezpieczeństwa. Takie kursy często opierają się na praktyce i projektach, które symulują realne zadania w branży, a nierzadko pomagają również w znalezieniu pierwszej pracy lub praktyk. To naprawdę dobra opcja dla tych, którzy szukają szybkiego wejścia w świat IT. 

Jeśli chodzi o szkołę średnią, trudno mi dokładnie ocenić, jak wygląda sytuacja obecnie – bo ukończyłem ją prawie 10 lat temu. Wtedy poziom lekcji informatyki był, niestety, bardzo niski. Skupiano się głównie na nauce programów takich jak Word czy Excel – umiejętnościach, które każdy może opanować samodzielnie w jeden dzień, choćby dzięki YouTube. Nic dziwnego, że wielu uczniów zrezygnowało wtedy z państwowego egzaminu z informatyki. Pamiętam tylko jednego nauczyciela, który próbował nas uczyć podstaw kodowania – i to miało ogromne znaczenie dla mojego dalszego rozwoju i zainteresowania tą dziedziną. 

Mam nadzieję, że przez te 10 lat coś się zmieniło i że obecnie w szkołach średnich większy nacisk kładzie się na naukę programowania i logicznego myślenia, zamiast koncentrować się na obsłudze podstawowych programów biurowych. 


K.L.: Twoja droga zawodowa nie ogranicza się do jednej branży – informatyk, scenograf, animator. Czy czujesz się człowiekiem, który potrafi się dostosować do świata, czy raczej takim, który próbuje go nagiąć do siebie? I czy czasem nie tęsknisz za wieloma ścieżkami na raz? 

N.A.G.: Obecnie, skupiając się wyłącznie na IT i analityce, czuję, że zarówno dostosowuję się do świata, jak i próbuję go naginać. Adaptacja jest kluczowa w tak dynamicznej branży jak IT – cały czas uczę się nowych technologii i narzędzi. Moje wcześniejsze doświadczenia w różnych dziedzinach, takich jak scenografia czy praca animatora, dały mi coś bardzo cennego: zdolność szybkiego przystosowywania się do nowych sytuacji i efektywnej komunikacji z różnymi ludźmi. 

Z kolei jako analityk – naginam świat po swojemu, bo rozwiązywanie problemów i tworzenie innowacyjnych procesów wymaga kreatywności i odwagi. Nie tęsknię za tym, by działać w wielu branżach naraz, za chaosem i bieganiem z miejsca na miejsce. Te różnorodne doświadczenia już zapracowały na to, kim jestem dziś – i teraz mogę w pełni wykorzystać to, czego się dzięki nim nauczyłem. 

Przyznaję jednak, że tęsknię za ludźmi, których poznałem w czasie pracy twórczej. To byli wyjątkowi ludzie, z którymi dzieliłem pasję do scenografii czy animacji – stworzyliśmy więzi, które trudno zapomnieć.

Dziś skupiam się na technologii, bo daje mi to stabilność i ogromne możliwości rozwoju. To pozwala mi się specjalizować i naprawdę mnie to satysfakcjonuje. Jest w tym spokój, który bardzo sobie cenię. 


K.L.: Jesteś wiernym kibicem wileńskiego „Rytas” i sam lubisz grać w koszykówkę. Czy sport nauczył Cię czegoś, czego nie dał Ci żaden wykład, żadna linijka kodu ani projekt? I czy potrafisz odnaleźć analogię między pracą zespołową na boisku a projektami w IT czy finansach? 

N.A.G.: Sport – w moim przypadku przede wszystkim koszykówka i piłka nożna – nauczył mnie rzeczy, których nie dał mi żaden wykład, kod ani projekt. Jako zagorzały kibic wileńskiego klubu „Rytas”, zrozumiałem, czym jest wierność swoim poglądom i lojalność wobec własnej grupy – nawet wtedy, gdy naprzeciw stoją nieadekwatni rywale z Kowna. To lekcja niezłomności i oddania, której nie da się wyczytać z podręcznika. 

Widzę też wiele analogii między sportem a pracą zespołową w analityce. Mamy jasno określone cele i strategie, każdy członek zespołu ma swoją rolę i odpowiedzialność, a kluczem do sukcesu – tak samo jak na boisku – jest komunikacja. Trzeba umieć radzić sobie z presją, porażką, z nagłymi zmianami sytuacji. Sport ukształtował we mnie cechy, które są nieocenione zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Przede wszystkim nauczył mnie, że prawdziwa siła tkwi w wierności własnym wartościom i w efektywnej współpracy. 

fot. archiwum prywatne

K.L.: Wyobraź sobie, że spotykasz siebie z czasów, gdy byłeś jeszcze w Wilence, zanim rozpoczęły się studia, zanim pojawiły się projekty, granty, zmiany. Jak myślisz, co najbardziej by go zaskoczyło w Tobie dzisiejszym i czy byłby z Ciebie dumny? 

N.A.G.: Gdybym spotkał siebie z czasów „Wilenki”, myślę, że najbardziej zaskoczyłby mnie brak strachu przed nieznanym i gotowość do ciągłego uczenia się – zwłaszcza w tak dynamicznej dziedzinie, jaką jest analityka i IT. Zamiast kurczowo trzymać się jednej, prostej ścieżki, z dumą odkryłbym, że moje nie tak dawne kreatywne pasje – które wtedy mogły się wydawać zupełnie oderwane od „poważnego” świata technologii – stały się dziś fundamentem mojej zdolności do adaptacji i innowacji. 

Dzięki temu nie tylko potrafię dostosować się do cyfrowego świata, ale też mam wpływ na jego kształtowanie. Myślę, że ten młodszy „ja” byłby ze mnie dumny – właśnie za tę spójność i za odwagę w łączeniu pozornie odległych światów. 


W świecie, który pędzi jak program pod presją deadline’ów, Norbert przypomina, że wartość specjalisty mierzy się nie tylko kodem, ale i tym, czego się nauczył podczas wyzwań. Bo praca to nie tylko efektywność, lecz także umiejętność słuchania, komunikacji, gotowość na nieznane i… autentyczność.

Szymborska pisała: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.” Norbert potwierdza – prawdziwy charakter widać nie w wygodnych chwilach, ale w momentach, gdy technologia, zespół i wyzwania stają twarzą w twarz z człowiekiem.


„5 pytań do…” to nowa rubryka na portalu ZW.LT, w której publikowane są wywiady z Polakami z Wileńszczyzny. W ramach tej serii omawiane są ważne wydarzenia, a także kluczowe daty, które mają szczególne znaczenie dla naszej społeczności. 

PODCASTY I GALERIE