
Redakcja ZW.LT: Jak zaczęła się Twoja przygoda z prowadzeniem imprez i co sprawiło, że stało się to Twoją pasją?
Łukasz Kamiński: Moja przygoda zaczęła się trochę przypadkowo – a trochę nie. Był to 2017 rok. Moi koledzy Tomek i Patryk, którzy już działali w branży, powiedzieli: „Łukasz, umiesz mówić, ludzie Cię słuchają – spróbuj prowadzić imprezy z nami!”. No i spróbowałem. Udało się.
Z drugiej strony, kiedy spojrzę na to z perspektywy czasu, widzę, że to nie był przypadek. Od dziecka służyłem do Mszy św., czytałem czytania w parafii św. Jana Bosko w Wilnie, tańczyłem (i nadal tańczę) w „Wilii”, później doszedł teatr – to wszystko złożyło się w całość. Myślę, że właśnie temu zawdzięczam swój dryg do prowadzenia. Doświadczenie bycia lektorem w kościele spowodowało, że nie mam lęku przed wystąpieniami publicznymi. Każdy z tych elementów to swoisty klocek LEGO, który teraz tworzy całość – mnie jako prowadzącego. Bardzo lubię swoją pracę.
ZW: Jakie masz marzenia i plany na przyszłość w swojej karierze?
Ł. K. : Chciałbym dalej się rozwijać – zarówno jako człowiek, jak i jako prowadzący. Nieustannie doskonalę swoje umiejętności retoryczne, pracuję nad przemówieniami i rozwijam kreatywność. Na Wydziale Komunikacji Uniwersytetu Wileńskiego prowadzę m.in. przedmiot „Rozwijanie twórczości”, gdzie uczę studentów technik kreatywnego myślenia oraz nieszablonowego podejścia do problemów. Seneka Młodszy powiedział kiedyś: „Docendo discimus” – ucząc innych, sami się uczymy. Czuję, że prowadząc zajęcia ze studentami, sam zyskuję ogromną wiedzę i inspirację. Poza tym rozwijam improwizację teatralną, dykcję oraz intensywnie pracuję nad językami – angielskim i włoskim, które wykorzystuję także podczas prowadzenia imprez. Moim celem jest ciągłe doskonalenie warsztatu, bo wiem, że reszta sama przyjdzie.
ZW: Czy masz jakieś szczególnie zapadające w pamięć wydarzenie, które prowadziłeś?
Ł. K. : Z pewnością było wiele zapadających w pamięć wydarzeń, ale szczególnie utkwiło mi w pamięci wesele Eweliny i Tomasza, które prowadziłem we wrześniu ubiegłego roku. Zwykle przed imprezą proszę Parę Młodą o wypełnienie specjalnej ankiety, dzięki której poznaję ich historię miłości, zainteresowania, a także informacje o najbliższych gościach czy ulubionych piosenkach. Pozwala mi to stworzyć spersonalizowaną atmosferę wydarzenia. Ewelina i Tomasz zwrócili wtedy moją uwagę na jedną szczególną piosenkę, która miała dla nich wyjątkowe znaczenie. Bez informowania ich, postanowiłem zrobić im niespodziankę. Przywiozłem na wesele gitarę, a z DJ-em Tomkiem, który akompaniował mi na pianinie, zorganizowaliśmy krótką próbę przed rozpoczęciem imprezy. Podczas wesela zaśpiewałem pierwszą zwrotkę tej piosenki, a już przy refrenie dołączyła do mnie Para Młoda wraz ze swoimi przyjaciółmi. Cała sala śpiewała jednym głosem, co stworzyło niezapomnianą atmosferę. To był naprawdę piękny moment.

ZW: Wileńszczyzna to miejsce o bogatej kulturze – jak oceniasz rozwój branży eventowej i co się zmieniło przez lata?
Ł. K. : Kiedy zaczynałem osiem lat temu, na polskim rynku prowadzących na Wileńszczyźnie było nas zaledwie kilku. Teraz jest nas znacznie więcej i bardzo mnie to cieszy. Widać rozwój – inwestujemy w siebie, szkolimy się, stajemy się coraz lepsi. Pojawiają się nowi prowadzący z pomysłami, co daje impuls do dalszego rozwoju. Konkurencja jest zdrowa i motywująca – dzięki niej każdy chce być lepszą wersją siebie. Branża eventowa naprawdę dynamicznie się rozwija – nie tylko pod względem ilościowym, ale przede wszystkim jakościowym.
ZW: Prowadzisz wydarzenia w kilku językach. Jak wygląda przygotowanie do takiej pracy i jakie wyzwania się z tym wiążą?
Ł. K. : Często zdarzają mi się imprezy polsko-litewskie – na Wileńszczyźnie to klasyka. Przed imprezami wielojęzycznymi zawsze analizuję skład gości i wybieram język przewodni, którym mówi większość. W drugim języku przekazuję najważniejsze informacje. Prowadzę również imprezy po angielsku i włosku – tu przygotowanie jest jeszcze bardziej szczegółowe. Odświeżam słownictwo, przygotowuję się merytorycznie, kilka tygodni przed wydarzeniami dużo rozmawiam w tych językach. To wymaga wysiłku, ale daje ogromną satysfakcję. Mój rekord to chyba prowadzenie w czterech językach (śmieje się). Było to wesele Litwinki i Polaka, którzy poznali się w Barcelonie, a między sobą rozmawiali po angielsku. Byli goście z Litwy, Polski, Hiszpanii i innych krajów. Studiując filologię włoską, przez rok uczyłem się również hiszpańskiego, więc już podczas wesela spontanicznie postanowiłem zaangażować także Hiszpanów do zabawy. Wszystko musiałem dobrze poukładać w głowie. Po tym weselu naprawdę musiałem ochłonąć (śmieje się).
„5 pytań do…” to nowa rubryka na portalu ZW.LT, w której publikowane są wywiady z Polakami z Wileńszczyzny. W ramach tej serii omawiane są ważne wydarzenia, a także kluczowe daty, które mają szczególne znaczenie dla naszej społeczności.
