„5 pytań do…” – Justyna Siawris

„Nie wszystko da się wprowadzić do Excela” – mówi Justyna Siawris, księgowa z międzynarodowym doświadczeniem, miłośniczka podróży, nart i... życiowej równowagi. Z okazji Dnia Księgowego rozmawiamy z nią o tym, jak naprawdę wygląda księgowość od kuchni, co ma wspólnego z psychologią i dlaczego warto czasem pozwolić sobie na „nierówność w arkuszu kalkulacyjnym”. Choć na co dzień pracuje z fakturami i przepisami podatkowymi, jej spojrzenie na świat jest zaskakująco szerokie – z miejscem na ludzi, emocje i odrobinę luzu.

Kazimierz Liplański
„5 pytań do…” – Justyna Siawris

fot. archiwum prywatne

Kazimierz Liplański: W świecie księgowości wszystko musi się zgadzać – cyfra do cyfry, bilans musi wyjść. A życie? Często jest pełne nieprzewidywalnych „kosztów” i „niespodziewanych przychodów”. Czy zdarzyło Ci się kiedyś przenieść sposób myślenia księgowej do życia codziennego i czy to pomaga, czy przeszkadza? 

Justyna Siawris: Oczywiście, czasami łapię się na tym, że analizuję życie jak bilans.
Gdy podejmuję ważną decyzję, często zadaję sobie pytania: „czy to się opłaca?”, „jakie są koszty ukryte?”. W księgowości nie ma miejsca na chaos – każdy pieniądz musi mieć swoje uzasadnienie, każda cyfra swoje miejsce. I choć życie nie zawsze daje się zamknąć w Excelu, to takie „księgowe” podejście potrafi naprawdę pomóc. 

Z drugiej strony wiem też, że nie wszystko da się przewidzieć jak w rocznym bilansie. Czasem powiedzmy największe „przychody” to te, których się w ogóle nie spodziewamy. Dlatego nauczyłam się pozwolić sobie na „nierówność w Excelu” – bo to właśnie wtedy dzieją się najpiękniejsze rzeczy. 


K.L.: Pracujesz w branży, która wielu osobom wydaje się monotonna, a nawet – nazwijmy rzecz po imieniu – nudna. Tymczasem Ty się w niej odnalazłaś, a nawet ją wybrałaś. Co Cię w niej naprawdę fascynuje? I co byś powiedziała osobie, która uważa, że „księgowość to tylko siedzenie w Excelu”? 

J.S.: Księgowość nudna? Nie w moim przypadku!
Zajmuję się obliczaniem VAT-u w różnych krajach – od Japonii po Kanadę. Każdy dzień to nowe wyzwania, kontakt z klientami i urzędami skarbowymi z całego świata. Bardzo często trafiają się nietypowe przypadki, które mnie właśnie najbardziej fascynują. To one zmuszają do szukania rozwiązań, uczenia się i myślenia nieszablonowo. 

To zdecydowanie nie jest tylko siedzenie w Excelu. Mam okazję podróżować, brać udział w szkoleniach, warsztatach, a także dzielić się wiedzą, ucząc innych. Ta praca naprawdę poszerza horyzonty i uczy elastyczności – i za to cenię ją najbardziej. 


K.L.: Twoją pasją są podróże i narty, a przecież to świat totalnie inny niż praca za biurkiem. Czy ucieczka w przestrzeń, ruch i zimowe krajobrazy to dla Ciebie tylko odpoczynek, czy może właśnie tam odnajdujesz najwięcej inspiracji i poczucia wolności? 

J.S.: Dla mnie podróże to nie tylko odpoczynek, ale też źródło inspiracji i poczucia wolności. Cieszę się, że moja praca daje mi możliwość wykonywania obowiązków z dowolnego miejsca na świecie – wystarczy komputer, telefon i internet. Dzięki temu nie odczuwam biurowej monotonii ani zawodowego zmęczenia. 

Podczas podróży poznaję ludzi z różnych kultur, często dzielimy się pomysłami, doświadczeniami – i wiele z tych rozmów zostaje ze mną na dłużej. Wierzę, że podróże naprawdę otwierają umysł, poszerzają perspektywę i uczą elastyczności.
To bardzo przydaje się – nawet w pracy przy komputerze. 

Wyjazd w góry czy spacer po nieznanym mieście to trochę jak rozmowa z kimś, kto nie zna mojej pracy, nie ocenia, nie wymaga – po prostu jest. To w takich chwilach odzyskuję oddech.
A jazda na nartach? To jak dziecięca radość – bez celu, bez liczenia czasu, po prostu dla samej przyjemności bycia tu i teraz. 


K.L.: Ukończyłaś Filię UwB w Wilnie, uczelnię, która wielu osobom daje nie tylko wiedzę, ale też przestrzeń do osobistego rozwoju. Jak ten etap wpłynął na Ciebie zawodowo i jako człowieka? Co wyniosłaś z tych lat na studiach, co dziś naprawdę procentuje? 

J.S.: Studia na Filii UwB w Wilnie były dla mnie czymś więcej niż tylko zdobywaniem wiedzy – to był też osobisty przełom i wyzwanie.

Po ukończeniu litewskiego gimnazjum moja znajomość języka polskiego nie była perfekcyjna, dlatego początki nie były łatwe. Ale właśnie dlatego postanowiłam się sprawdzić – i to była jedna z lepszych decyzji, jakie podjęłam. 

Uczelnia dała mi nie tylko solidne przygotowanie zawodowe, ale też rozwinęła we mnie samodzielność, odwagę i chęć ciągłego rozwoju. Nauczyłam się współpracy, otwartości na różne perspektywy i elastycznego myślenia – a to dziś procentuje zarówno w codziennej pracy, jak i w kontaktach międzynarodowych. 

To był czas, który naprawdę mnie ukształtował – jako specjalistkę i jako człowieka. I do dziś wspominam te studia z uśmiechem na twarzy. 


K.L.: W księgowości nie ma miejsca na improwizację, wszystko musi mieć uzasadnienie, fakturę, dokument. To praca wymagająca precyzji i ogromnej odpowiedzialności. Czy w dzisiejszych czasach, gdy wszystko staje się cyfrowe i zautomatyzowane, rola księgowego się zmienia? I czy zdarza Ci się, że czujesz się nie tylko analitykiem, ale też… trochę psychologiem od cudzych decyzji finansowych? 

J.S.: Tak, rola księgowego zdecydowanie się zmienia – dziś to już nie tylko „osoba od faktur”, ale też partner w podejmowaniu decyzji. Automatyzacja ułatwia wiele technicznych czynności, ale nie zastępuje ludzkiego myślenia, analizy i odpowiedzialności. 

Pracując z VAT-em w różnych krajach, często pomagam klientom zrozumieć, jakie decyzje podatkowe będą dla nich najkorzystniejsze i jakie mogą mieć konsekwencje. I tak – w niektórych sytuacjach naprawdę czuję się trochę jak psycholog. Wspólnie analizujemy sytuację, rozmawiamy o ryzyku, szukamy najlepszego rozwiązania. Czasem trzeba też po prostu kogoś uspokoić, podpowiedzieć coś między wierszami – jak u dobrego doradcy. 

Może to zabrzmi nietypowo, ale przypomina mi się cytat z filmu „Lehman Trilogy”, gdzie pada zdanie, że „cyfry nie mają sumienia, ale ci, którzy je tworzą – już tak”. I właśnie w tym sensie księgowy nie jest już tylko wykonawcą, ale kimś, kto współuczestniczy w odpowiedzialnych wyborach – czasem logicznych, a czasem… bardzo ludzkich. 


K.L.: Wszystko można opisać liczbami: zarobki, wydatki, nawet czas. Ale są rzeczy, których nie da się zmierzyć. Co w Twoim życiu ma największą wartość mimo, że nie da się tego wprowadzić do żadnego arkusza? 

J.S.: No pewnie, są w życiu rzeczy, których nie da się zapisać w żadnym arkuszu – takie jak chwile, które naprawdę mają znaczenie, ludzie, przy których czuję się sobą, poczucie bycia na właściwym miejscu. 

To właśnie relacje, emocje i ciche wsparcie mają dla mnie największą wartość – i żadna liczba ich nie opisze.
Choć na co dzień pracuję z danymi i dokumentami, wiem, że to, co najważniejsze, zaczyna się poza kolumnami Excela – w relacjach, wyborach i chwilach, które po prostu zostają z nami na długo. 

Dla mnie to jak z rozmową z kimś bliskim po ciężkim dniu – niby nic, żadna „wartość” w tabeli, ale daje więcej niż jakikolwiek bonus czy premia. Staram się nigdy nie mieszać życia osobistego z pracą, ale właśnie dzięki tej równowadze wiem, co ma dla mnie prawdziwą wartość. 


W świecie cyfr, terminów i procedur łatwo zapomnieć, że za każdą fakturą stoi człowiek. Justyna przypomina, że nawet w najbardziej uporządkowanej branży jest miejsce na emocje, refleksję i… radość życia.

Jak pisał Antoine de Saint-Exupéry:
„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”
A może i dla Excela.


„5 pytań do…” to nowa rubryka na portalu ZW.LT, w której publikowane są wywiady z Polakami z Wileńszczyzny. W ramach tej serii omawiane są ważne wydarzenia, a także kluczowe daty, które mają szczególne znaczenie dla naszej społeczności. 

PODCASTY I GALERIE