
Redakcja ZW.LT: Ma Pan czwórkę dzieci – czy ojcostwo to bardziej logistyka czy filozofia?
Jarosław Urbanowicz: Wszystko po trochę. U dzieci w różnym wieku są różne potrzeby. Na początku to bardziej logistyka- trzeba wszędzie zawieźć, dowieźć: do lekarza, na harcerstwo, do zespołów, na próby- godziny spędzone za kółkiem. Później zaczyna się filozofia- tłumaczenie, dlaczego i po co, dyskusje. Sport ekstremalny również-bo zdarzają się różne nieprzewidziane sytuacje. Trzeba szybko reagować i panować nad tym, co się dzieje.
ZW: Czy bycie ojcem czworga dzieci zmienia sposób patrzenia na codzienność i priorytety? Co najbardziej Pana zaskoczyło w ojcostwie?
J. U. : Oczywiście. Wszystko zależy od bieżących wydarzeń. Potrzebna jest elastyczność i odpowiednia reakcja. Trudno obejść się bez kompromisu z każdej strony. W ogóle, kiedy człowiek podejmuje decyzję o założeniu rodziny, wszystko się zmienia. W moim przypadku na lepsze. To bardzo rozwija, uczy dzielić się swoim czasem, który już nie jest tylko do mojej dyspozycji. Zachwyca mnie to, że mogę poznawać świat razem z dziećmi, więc to ponowne odkrywanie pozwala spojrzeć na wszystko tak, jak pierwszy raz. Czasem czuję się z męczony, ale nigdy nie żałuję chwil i rozmów z dziećmi.
W ojcostwie raczej nic mnie nie zaskoczyło, bo mam przed oczami obraz swojego ojca – oddanego, zapracowanego, ale zawsze blisko nas – swoich trzech synów – gotowy do pomocy i stawiający wyzwania. Jest dla mnie autorytetem, więc mam dobry przykład.

ZW: Wasza rodzina łączy litewskie i polskie korzenie – jak pielęgnujecie te dwie kultury w wychowaniu dzieci?
J. U. : Zawsze żartuję, że wszedłem do Unii Europejskiej zanim Litwa to zrobiła, bo mimo wszystko obie kultury mają swoje różnice. Na pierwszy rzut oka wszystko było takie samo, ale w codziennym życiu musieliśmy oboje z żoną wypracować wspólną ścieżkę. To było już 25 lat temu, więc i rzeczywistość była nieco inna. I tutaj znowu potrzebny jest kompromis i wzajemny szacunek. Omawiamy, dyskutujemy i dochodzimy do wspólnych wniosków.
Mamy świadomość, że dzieci bacznie nas obserwują i z naszego domu wyniosą kulturę i sposób patrzenia na świat i innych ludzi. Dlatego uczymy miłości i szacunku – to podstawowe priorytety. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie im coraz lżej odnajdować się w tym szerokim świecie.

ZW: Dzień Ojca to czas refleksji i radości – jak wygląda idealny dzień taty w Pana wykonaniu?
J. U. : Nie mam gotowego przepisu, nie planuję za bardzo takich wydarzeń. Będę z swoją rodziną, zjemy smaczny obiad przygotowany przez żonę. Otrzymam laurki, które zbieram i czasem z nostalgią przeglądam- a ona są jak numizmaty, nabierają wartości z czasem. Pójdziemy na spacer lub na przejażdżkę rowerową. Dobrze się czuję wtedy, kiedy wiem, gdzie są dzieci. A jak są ze mną – to zawsze mamy pomysły czym się zajmować. Przysłowiowej nudy w domu jeszcze nie było.
ZW: Co chciałby Pan usłyszeć od swoich dzieci za 20 lat – nie na laurce, tylko naprawdę?
J. U. : Bardzo chciałbym słyszeć pytanie: „Tato, co o tym myślisz?” Bo to będzie znaczyć, że między nami jest dobra więź. Jestem świadomy, że dzieci szybko dorastają i idą swoją droga,
spotykają na niej innych ludzi, inne wyzwania, z którymi będą musiały sobie radzić. Mam jednak nadzieję, że w miarę możliwości będę mógł pomóc. Bo rola ojca nigdy się nie kończy.
„5 pytań do…” to nowa rubryka na portalu ZW.LT, w której publikowane są wywiady z Polakami z Wileńszczyzny. W ramach tej serii omawiane są ważne wydarzenia, a także kluczowe daty, które mają szczególne znaczenie dla naszej społeczności.
