„5 pytań do…” – Czesława Szablińska

Ziemia to nie tylko globus na lekcji geografii – to wspólny dom, który codziennie oddycha naszymi wyborami. Z okazji Międzynarodowego Dnia Ziemi rozmawiamy z Czesławą Szablińską – nauczycielką geografii w Gimnazjum im. Konstantego Parczewskiego w Niemenczynie i Szkole Podstawowej im. Św. Faustyny Kowalskiej w Rzeszy, członkinią zespołu „Ojcowizna”. O tym, jak łączyć naukę z emocją, folklor z ekologią i ciszę lasu z głosem odpowiedzialności.

Kazimierz Liplański
„5 pytań do…” – Czesława Szablińska

fot. archiwum prywatne

Kazimierz Liplański: Ziemia to nie tylko temat szkolnych lekcji, ale i przestrzeń, którą nosimy w sercu. Jak rozmawia Pani z uczniami o planecie – nie tylko w kontekście map i definicji, ale z poczuciem, że to nasz wspólny dom? 

Czesława Szablińska: To bardzo głębokie pytanie i cieszę się, że mogę na nie odpowiedzieć. Ziemia to rzeczywiście coś znacznie więcej niż temat z podręcznika – to nasz wspólny dom. I właśnie z takiej perspektywy staram się o niej mówić z uczniami. Owszem, korzystamy z map i definicji, omawiamy zjawiska przyrodnicze, ale zależy mi na tym, by uczniowie poczuli coś więcej – żeby zrozumieli, że ich codzienne wybory mają realny wpływ na los planety. 

Łączę wiedzę z emocjami. Pokazuję piękno przyrody – zdjęcia, filmy – ale też opowiadam o miejscach zagrożonych przez zmiany klimatu. Rozmawiamy o tym, co dzieje się tu i teraz – o lokalnych problemach środowiskowych, o tym, co każdy z nas może zrobić. Bo przecież zmiany klimatyczne nie są teorią – one są wokół nas i każdy może to dostrzec. Zachęcam uczniów do działania, nawet najmniejszego: do segregowania śmieci, oszczędzania wody, udziału w akcjach społecznych, takich jak sadzenie drzew. Współpracuję w tym zakresie z naszą nauczycielką biologii, która również z ogromnym zaangażowaniem propaguje działania proekologiczne. Bo w jedności siła – a troska o Ziemię to przecież nasza wspólna sprawa. 


K.L.: Wychowuje Pani kolejne pokolenia młodych ludzi w duchu troski o środowisko. Co – jako nauczycielka geografii – widzi Pani w ich oczach: nadzieję, obojętność, a może chęć działania? 

Cz.Sz.: Widzę wszystko po trochu, ale zacznijmy od najważniejszego: wśród najmłodszych uczniów dostrzegam ogromną ciekawość i zaangażowanie. To piękne, że w ich oczach wciąż tli się nadzieja, choć czasem jeszcze nie do końca uświadomiona. Są zainteresowani tym, jak działa nasza planeta, dlaczego zachodzą konkretne procesy, co można zrobić, by chronić przyrodę. Pytają, słuchają, próbują zrozumieć – i to jest niezwykle budujące. 

Z drugiej strony – zwłaszcza u starszej młodzieży – pojawia się czasem obojętność, sceptycyzm, a nawet pewna niewiara w sens działań ekologicznych. Ale rozumiem to: młodzi ludzie są dziś dosłownie bombardowani informacjami, łatwo się w tym wszystkim pogubić. Trudno im oddzielić to, co naprawdę ważne, od tego, co krzykliwe, ale powierzchowne. Często te postawy wynoszą też z domu – i to wcale nie jest ich wina. 

Dlatego staram się z nimi rozmawiać o zrównoważonym rozwoju, o odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. Tłumaczę, że nasza planeta to nie tylko skarbnica pięknych krajobrazów i bogactw naturalnych, ale miejsce, które musimy zostawić następnym pokoleniom w jak najmniej zmienionej formie. I ogromnie się cieszę, kiedy widzę, że coś w nich kiełkuje – gdy angażują się w projekty ekologiczne, gdy zaczynają myśleć krytycznie o konsumpcjonizmie, gdy odkrywają, że mogą być pokoleniem zmian. I gdy mówią to głośno – to naprawdę daje nadzieję. 


K.L.: Przez lata śpiewała Pani w zespole „Wileńszczyzna”, dziś tworzy Pani „Ojcowiznę”. Czy jako miłośniczka folkloru widzi Pani związek między kulturą ludową a bliskością z naturą? Czy pieśń może być formą ekologii – tej głębokiej, zakorzenionej w szacunku do ziemi i tradycji? 

Cz.Sz.: Oczywiście! Kultura ludowa przecież wyrasta z natury – z jej rytmu, z jej cykli, z jej oddechu. Wszystkie nasze pieśni, tańce, obrzędy były od zawsze związane z porami roku, z pracą na roli, z odpoczynkiem po żniwach, z tym, co przynosi przyroda. Święta wyznaczała właśnie przyroda – budząca się lub zasypiająca. Ludzie żyli blisko ziemi, czuli jej puls. Wiedzieli, kiedy ziemia odpoczywa, kiedy się odradza. I to wszystko jest w pieśniach – troska o przyrodę, wdzięczność za deszcz, prośby o plony, szacunek do zwierząt, roślin, drzew. 

To ludowe dziedzictwo to nie tylko tradycja – to forma duchowej ekologii. Bo dbałość o przyrodę to nie tylko segregacja śmieci, to też nasze nastawienie, nasza mentalność, nasz szacunek. Człowiek bez przyrody nie przetrwa – i to ludzie kiedyś dobrze rozumieli. 

Do dziś śpiewamy o tej więzi. Choćby w piosenkach takich jak „Z tamtej strony wody”, „Po nocnej rosie”, „Siałem pszeniczkę”, „Siwy konik” czy „Świat ożywiła znowu wiosna”. Nawet w zalotnych, miłosnych pieśniach pojawia się przyroda – rosa, konik, pola, woda. To wszystko było w ludzkim życiu na co dzień i… zostało w tych piosenkach. Bo człowiek i przyroda to jedno. 


K.L.: Uczy Pani zarówno w Niemenczynie, jak i w Rzeszy – dwóch miejscowościach zanurzonych w przyrodzie Wileńszczyzny. Czy czuje Pani, że to otoczenie wpływa na wrażliwość dzieci? 

Cz.Sz.: Zdecydowanie tak. Ta przyroda naprawdę wplata się w codzienność mieszkańców – współtworzy ją, żyje obok, razem z ludźmi. W Niemenczynie mamy sosnowe lasy, w Rzeszy – urokliwe łąki i czyste jeziora, a przecież tuż obok płynie Wilia, ta sama, którą wychwalał Mickiewicz. Dzieci mają to wszystko na wyciągnięcie ręki – mogą poczuć zapach ziemi po deszczu, wsłuchać się w śpiew ptaków, patrzeć, jak zmieniają się pory roku. To przywilej, którego nie da się przecenić. 

Oczywiście – dzieci są różne. Nie wszystkie są tak samo wrażliwe. Dziś często gadżety zabierają czas, a przez to dzieci mniej dostrzegają świat dookoła. Ale są wśród nich takie, które widzą oczami serca, które chłoną tę ciszę, tę barwę wiosny, które rozumieją, że przyroda to coś więcej niż tło. 

Dla mnie to również ogromna radość – widzieć las za oknem klasy w Niemenczynie, usłyszeć szum drzew i śpiew ptaków, zwłaszcza teraz, gdy wszystko budzi się do życia. To naprawdę coś niezwykłego. Taka bliskość z naturą zostaje z człowiekiem na długo – i jestem pewna, że zostaje też w sercach wielu moich uczniów. 


K.L.: Jako osoba, która łączy naukę z tradycją, zapewne dostrzega Pani, że w przyrodzie – podobnie jak w kulturze – wszystko jest ze sobą powiązane. Czego nas, dorosłych, mogłaby nauczyć Ziemia, gdyby tylko mogła przemówić? 

Cz.Sz.: Myślę, że przede wszystkim nauczyłaby nas szacunku – do wszystkiego, co nas otacza. Do roślin, zwierząt, innych ludzi, ale też… do samych siebie. Ziemia to przecież nie tylko materia, to nasz dom. Tymczasem tak często eksploatujemy ją bezmyślnie, nie zastanawiając się, jak bardzo ją obciążamy. Nie pozwalamy jej odpocząć, zregenerować się, nabrać sił – wciąż tylko bierzemy, a zbyt rzadko coś dajemy w zamian. 

Gdyby Ziemia mogła mówić, pokazałaby nam nasze błędy, których często nie chcemy widzieć. A przecież prawda – choć bolesna – jest potrzebna. Uświadomiłaby nam, że nasze wybory mają konsekwencje – że bezmyślna wycinka lasów, szczególnie w poszczególnych częściach świata, to nie tylko zmiana krajobrazu, ale też utrata wody, większe ryzyko powodzi, zaburzenie naturalnej równowagi ekosystemów. Że zabetonowane miasta duszą się tak samo jak my, gdy brakuje powietrza. Że nasza ziemia też potrzebuje oddychać. 

Owszem, świadomość ekologiczna rośnie – to cieszy. Ale wciąż jest jej za mało, zwłaszcza w wielu miejscach na świecie, gdzie przyroda nadal traktowana jest wyłącznie jako zasób do wykorzystania. Dlatego Ziemia – gdyby tylko mogła – powiedziałaby nam: przestańcie tylko brać, nauczcie się też dawać. I to byłaby najważniejsza lekcja, jaką moglibyśmy od niej otrzymać. 


K.L.: Wyobraźmy sobie, że minęło 30 lat, a któryś z Pani uczniów zostaje ministrem środowiska. Co chciałaby Pani, by pamiętał z Pani lekcji – nie tylko jako nauczycielki, ale i jako człowieka? 

Cz.Sz.: Chciałabym, żeby pamiętał, że Ziemia to nie tylko zbiór zasobów naturalnych, które można wykorzystywać. Przede wszystkim – i może wyłącznie – to nasz dom. Dom, o który trzeba dbać z mądrością, pokorą i sercem. Marzyłabym, żeby w tej nowej roli pamiętał, że troska o środowisko nie zaczyna się w ministerialnych biurach, ale w codziennych, rutynowych decyzjach – takich, jak wybór tego, co kupujemy, jak traktujemy drugiego człowieka, zwierzę czy roślinę. 

Jako nauczycielka chciałabym, by zapamiętał, że edukacja to nie tylko suche fakty – gdzie płynie rzeka, jak powstaje chmura – ale też nauka odpowiedzialności, sumienności, bycia człowiekiem. A prywatnie… chciałabym, by pamiętał, że zawsze w niego wierzyłam. W każdego z moich uczniów wierzę. Bo każdy ma moc zmieniania świata. 

I na koniec – jako minister niech nie zapomni, skąd pochodzi. Niech potrafi patrzeć na przyrodę nie tylko oczami urzędnika, ale także oczami dziecka, które kiedyś z zachwytem patrzyło w niebo nad Wileńszczyzną. 


Ziemia – jak pokazuje nam Czesława Szablińska – nie potrzebuje wielkich słów. Wystarczy uważność, czułość i codzienne decyzje podejmowane z myślą o przyszłych pokoleniach. Bo prawdziwa ekologia zaczyna się tam, gdzie nauka spotyka się z sercem. Wśród dźwięków wiosennych ptaków, śpiewu ludowej pieśni i szumu lasu za oknem klasy – rośnie nowe pokolenie, które – miejmy nadzieję – będzie umiało spojrzeć na przyrodę nie tylko z pozycji siły, ale i z pokorą dziecka patrzącego w niebo nad Wileńszczyzną.


„5 pytań do…” to nowa rubryka na portalu ZW.LT, w której publikowane są wywiady z Polakami z Wileńszczyzny. W ramach tej serii omawiane są ważne wydarzenia, a także kluczowe daty, które mają szczególne znaczenie dla naszej społeczności. 

 

PODCASTY I GALERIE